niedziela, 20 kwietnia 2014

Od Galadrieli

Leżę bezruchu. Nagle coś jasnego zaczyna mnie łaskotać w powieki. Otwieram oczy. To był promyk słońca. Słońce! Już późno! Kiedy ja przysnęłam? Wstaję natychmiast na nogi. Lecz krajobraz całkowicie zbił mnie znowu z nóg. To nie jest mój dom! Nie ma nigdzie mojej kochanej mamy ani żadnego z braci! Gdzie ja jestem? Co się stało? Doprawdy nic nie rozumiem.
Później zrozumiałam. Jakimś trafem wylądowałam tutaj. Jestem z daleka od rodziny. Muszę znaleźć sobie stado albo inaczej zginę. Na wolności sama żyć nie umiem.
W moim kierunku szedł już jakiś siwy ogier andaluzyjski. O nie...Pewnie mnie chce stąd wypędzić czy coś. Ja nie wiem gdzie mam iść. Nie wiem...
-Hej - przywitał się
Spoglądam na niego dosyć nieufnie. Nigdy nie byłam ufna co do obcych ogierów. Mama mi zawsze powtarzała, że mam z nimi nie rozmawiać. Jednak ten wyglądał dosyć miło. Postanowiłam odpowiedzieć na przywitanie.
-Cześć - mówię nieśmiało
Stoimy tak w ciszy i z daleka słychać tylko strumyk i pojedyncze szepty wiatru. Nagle ogier odzywa się:
-Jak Ci na imię?
-Nazywam się Galadriela - odpowiadam bez zastanowienia - A ty?

Matthias Arsen, dokończysz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz