Chwilkę się zamyśliłem, przeanalizowałem w pamięci po raz kolejny tereny stada, by dowiedzieć się który miała na myśli Antara. W końcu udało się ruszyć głową i już wiem, o czym mogła mówić.
-Z tego co zrozumiałem, mówisz chyba o Mglistym Zakątku. W sumie, też najbardziej lubię to miejsce - zacząłem mówić, nieco bardziej ożywiony - Tylko, że trzeba tam nieco uważać. Miejsce tylko wydaje się być spokojne, jednakże, lubią się w nim czaić różnorakie niebezpieczeństwa. Ale na razie, nie spotkałem tam żadnych niebezpiecznym stworzeń, więc nie wiem. Tylko Primawera mnie ostrzegała - znowu się zamyśliłem, na myśl o Niej, klaczy, która pozwoliła mi się przełamać.
-Primawera? - zdziwiła się nieco Antara
-Klacz alfa, albo bardziej była przywódczyni stada. - uzupełniłem szybko moją wypowiedź, widząc, że mogła być lekko niezrozumiała.
Antara?
poniedziałek, 9 czerwca 2014
Od Ahen'a
Więc..tak. Co tu mogę powiedzieć. Primawera jest teraz gdzieś daleko. Ale nawet nie mogę o tym myśleć. Dziwne coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz w życiu. Przynajmniej dotrzymam obietnicy i w najbliższym czasie nikomu nie będę czytać w myślach. Nie ważne szkoda mi tylko że moi przyjaciele odeszli. Zacząłem kłusować w stronę Flamenco w ważnej sprawie. Chciałem z nim o czymś porozmawiać. Widziałem go pod drzewem. Był tam też inny koń. Podgalopowałem
-Flamenco chciałbym z tobą o czymś pomówić
-Dobrze, ale najpierw może poznasz nową klacz? To Antara
-Miło mi -powiedziałem i zacząłem myśleć. : " Pewnie jest spokojna i niesmiała gdyż unika kontaktu wzrokowego. Ahen opanuj sie miałeś już nie odgadywac innych!" -Jestem Ahen. Skąd przybyłaś?
Antara?
-Flamenco chciałbym z tobą o czymś pomówić
-Dobrze, ale najpierw może poznasz nową klacz? To Antara
-Miło mi -powiedziałem i zacząłem myśleć. : " Pewnie jest spokojna i niesmiała gdyż unika kontaktu wzrokowego. Ahen opanuj sie miałeś już nie odgadywac innych!" -Jestem Ahen. Skąd przybyłaś?
Antara?
środa, 4 czerwca 2014
Od Antary - CD Flamenco
Ciekawość wręcz trawiła mnie od wewnątrz ilekroć tylko powtórzyłam w myślach ostatnie słowa Flamenco... Skrzywiłam się lekko, czując wzbierającą we mnie niechęć do dawnej alfy... Żeby tak zostawić stado i sobie po prostu odejść? Co z niej za przywódczyni?!
Ponownie skarciłam się w myślach.
Antara, znowu oceniasz po pozorach, opanuj się!
-Rozumiem.-odparłam, żeby jakoś przerwać ciszę, choć niewiele to miało wspólnego z tym, co rzeczywiście w tym momencie myślałam, bo prawdę mówiąc nie rozumiałam nic. Nie zmienia to jednak faktu, że ogier ewidentnie nie chce o tym rozmawiać, a więc postanowiłam, że zmuszać go nie będę.
-Ładne tu macie tereny...-zagadnęłam, zmieniając temat, a może i nawet po cichu licząc na to, że dzięki temu ogier nieco się przełamie. -W zasadzie nie znam ich z nazw, ale i tak mi się podobają, zwłaszcza ten hmmm... wiecznie zamglony las. Wybacz, nie wiem jak się naprawdę nazywa, ale ma w sobie coś... niezwykłego.
Flamenco?
Ponownie skarciłam się w myślach.
Antara, znowu oceniasz po pozorach, opanuj się!
-Rozumiem.-odparłam, żeby jakoś przerwać ciszę, choć niewiele to miało wspólnego z tym, co rzeczywiście w tym momencie myślałam, bo prawdę mówiąc nie rozumiałam nic. Nie zmienia to jednak faktu, że ogier ewidentnie nie chce o tym rozmawiać, a więc postanowiłam, że zmuszać go nie będę.
-Ładne tu macie tereny...-zagadnęłam, zmieniając temat, a może i nawet po cichu licząc na to, że dzięki temu ogier nieco się przełamie. -W zasadzie nie znam ich z nazw, ale i tak mi się podobają, zwłaszcza ten hmmm... wiecznie zamglony las. Wybacz, nie wiem jak się naprawdę nazywa, ale ma w sobie coś... niezwykłego.
Flamenco?
wtorek, 3 czerwca 2014
Od Flamenco - CD Antary
Co to za pytanie...
Na takie rzeczy nie znosiłem opowiadać. To przywiewało mi na myśl Primawerę, byłą alfę tego stada. Drogą mi przyjaciółkę, chociaż spędziłem z nią zaledwie parę dni. Jednak pozwoliła mi się otworzyć. Jednak jak widać taki byłem tylko dla niej - nie mogłem się przemóc co do innych koni.
Co to za alfa, który nie potrafi gadać z innymi? Nijaki, dziwny, bezużyteczny.
-Ja właściwie alfą jestem od niedawna - zacząłem trochę niepewnie, po czym dodałem pospiesznie widząc pytające spojrzenie Antary - Wcześniej była tu alfą klacz Primawera, jednakże niedawno powiedziała, że odchodzi. I tak wyszło, że władzę przekazała mi - powiedziałem szybko, jakbym się bał, że zaraz ktoś mnie zje.
Właściwie nie wiedziałem jak to wytłumaczyć. Dlaczego odeszła? Zostawiła swoje stado dla mnie. Dlaczego? Pytam się dlaczego. Jednak nikt nie słyszy. Albo nie wiem. Primawero, wróć!
-Klacz alfa zostawiła tak po prostu swoje stado??? - zdziwiła się Antara.
-Tak - odparłem cicho - Tak po prostu.
Znowuż to zapadła irytująca cisza, ale wolałem milczeć.
Antara?
Od Antary - CD Flamenco
-Szczerze powiedziawszy, ja też mam taką nadzieję.-odparłam, teraz już znacznie śmielej.
Co sprawiło, że nagle opuściły mnie wszystkie niepewności? Być może fakt, że ogier również wyglądał na zagubionego. W duchu prychnęłam pogardliwie. Żeby alfa nie potrafił dogadać się z członkami własnego stada... Ledwo o tym pomyślałam, a natychmiast skarciłam samą siebie.
Nie masz podstaw, żeby go tak z marszu osądzać, Antara! Skąd możesz wiedzieć dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej? Pamiętaj, że pozory mylą...
Gwałtownie potrząsnęłam głową, żeby pozbyć się ponurych myśli. Podniosłam wzrok i napotkałam wyczekujące spojrzenie alfy. No tak, to ja zaczęłam rozmowę, a teraz nie mam bladego pojęcia jak ją kontynuować...
-Jak długo prowadzisz to stado?-spytałam i natychmiast pożałowałam swoich słów. To chyba najgorsze pytanie jakie mogłam zadać... Kompletnie bezsensowne i dające niepotrzebną nikomu odpowiedź. Problem tylko w tym, że jakoś nie potrafiłam wymyślić nic kreatywniejszego...
Co sprawiło, że nagle opuściły mnie wszystkie niepewności? Być może fakt, że ogier również wyglądał na zagubionego. W duchu prychnęłam pogardliwie. Żeby alfa nie potrafił dogadać się z członkami własnego stada... Ledwo o tym pomyślałam, a natychmiast skarciłam samą siebie.
Nie masz podstaw, żeby go tak z marszu osądzać, Antara! Skąd możesz wiedzieć dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej? Pamiętaj, że pozory mylą...
Gwałtownie potrząsnęłam głową, żeby pozbyć się ponurych myśli. Podniosłam wzrok i napotkałam wyczekujące spojrzenie alfy. No tak, to ja zaczęłam rozmowę, a teraz nie mam bladego pojęcia jak ją kontynuować...
-Jak długo prowadzisz to stado?-spytałam i natychmiast pożałowałam swoich słów. To chyba najgorsze pytanie jakie mogłam zadać... Kompletnie bezsensowne i dające niepotrzebną nikomu odpowiedź. Problem tylko w tym, że jakoś nie potrafiłam wymyślić nic kreatywniejszego...
Flamenco?
Od Flamenco - CD Antary
Uniosłem dumnie głowę, by zobaczyć kto jest adresatem tego nieśmiałego ''Cześć'' i przy okazji zorientować się, czy te słowa faktycznie były skierowane do mnie. Ujrzałem karą klacz. Początkowo długi czas w głowie szukałem jej imienia, aż się zorientowałem, że to ta nowa, która niedawno dołączyła do stada. Tylko jakoś imię mi wypadło z tego łba...
Flamenco, nie nadajesz się na alfę, skoro nawet nie umiesz spamiętać imion koni ze swojego stada!
Była alfa popełniła błąd, przekazując mi władzę. Ja temu nie podołam, jestem tego pewny.
-Cześć - postanowiłem się odezwać, chociaż głos cały mi się trząsł. Nie przywykłem nadal do towarzystwa innych koni. Szczerze, to nadal bałem się innych. Ale nic nie poradzę - jestem alfą i chcąc nie chcąc muszę się porozumiewać z innymi.
Zapadła cisza, co było to przewidzenia. Kompletnie nie miałem pomysłu co teraz powiedzieć. Głupio będzie się przyznać, że nie pamiętam jej imienia.
-Ty jesteś... - starałem sobie przypomnieć, jednak po chwili żałowałem, że się odezwałem. W pamięci pustka, nie pamiętałem. Nie ma to jak się zbłaźnić będąc przywódcą.
-Antara - odpowiedziała pospiesznie, jakby bała się odezwać. Jednakże, głos był dość pewny a sama wyglądała na śmiałą klacz.
-Ach tak, zapomniałem - powiedziałem cicho - Jak coś, nazywam się Flamenco. Mam nadzieje, że tutaj Ci się spodoba. - dodałem jeszcze
I znowu zapadła cisza. Teraz już nie wiedziałem co powiedzieć.
Antara?
Flamenco, nie nadajesz się na alfę, skoro nawet nie umiesz spamiętać imion koni ze swojego stada!
Była alfa popełniła błąd, przekazując mi władzę. Ja temu nie podołam, jestem tego pewny.
-Cześć - postanowiłem się odezwać, chociaż głos cały mi się trząsł. Nie przywykłem nadal do towarzystwa innych koni. Szczerze, to nadal bałem się innych. Ale nic nie poradzę - jestem alfą i chcąc nie chcąc muszę się porozumiewać z innymi.
Zapadła cisza, co było to przewidzenia. Kompletnie nie miałem pomysłu co teraz powiedzieć. Głupio będzie się przyznać, że nie pamiętam jej imienia.
-Ty jesteś... - starałem sobie przypomnieć, jednak po chwili żałowałem, że się odezwałem. W pamięci pustka, nie pamiętałem. Nie ma to jak się zbłaźnić będąc przywódcą.
-Antara - odpowiedziała pospiesznie, jakby bała się odezwać. Jednakże, głos był dość pewny a sama wyglądała na śmiałą klacz.
-Ach tak, zapomniałem - powiedziałem cicho - Jak coś, nazywam się Flamenco. Mam nadzieje, że tutaj Ci się spodoba. - dodałem jeszcze
I znowu zapadła cisza. Teraz już nie wiedziałem co powiedzieć.
Antara?
Od River'a - Na zadanie 1
Wybrałem się do lasu aby to po prostu wszystko przemyśleć o mnie o moim życiu. Szłem szłem i myślałem co zrobić, ahhhh jaki jestem głupiiii. A nagle w krzakach coś się poruszyło na prawdę, podszedłem dumnie nastawiy i zobaczyłem tam co ja zobaczyłem? Tak zobaczyłem rannego wilka,była tam ogromna plama krwi o brachu no albo siostro -Nic Ci nie jest?- tak zapytałem nie wiedziałem co mam zrobić no ale
-Ty chyba nie wiedzisz no nie ...?!- Warknęła okazło się że to wilczyca...
-Jestem River , a ty?- zapytałem dumnie
-Jestem Ashley, yyy nie widziałam takiego zwierzęcia....-
-Jestem koniem, ogierem a ty wilczycą, co się stało może opowiesz co ?- Zapytałem się aby no zrobić wrażenie.
-No więc, mój były, napadł mnie, gdy dowiedział się że będziemy mieć szczeniaki, wyskoczył na mnie z całym stadem no i moją siostrą, która była teraz z nim. Chciałam walczyć ale moja ciąża na to nie pozwoliła no. Taka moja historia ehhh....- Wzdychała
-Mogę Cię zabrać do bezpieczniejszego miejsca, czyli do mojego stada, może cię uleczą dobra ?-
-No dobra, dobra...- Lekko podniosłem Ashley i wziąłem na kłąb, galopowałem tylko bałem się że pogorszę coś. Dogalopowałem do stada i od razu pobiegłem do Vaniili aby oczywiście uleczyła wilczycę, dobiegłem a Ona po prostu miała ogromne oczy. -Co ty wyprawiasz- spytała z zadrżeniem w głosie
-Chcę abyś ją uleczyły, proszę....-
-Ehh, no dobra połóż ją albo go tam- wskazała miękką trawę
-Ją nazywa się Ashley będzie mieć szczeniaki-
-Aha ok.- Pobiegła do wilczycy i zaczęła ją uleczać. Po 2 godzinach była cała i zdrowa, pobiegła do mnie oczwiście Ashley
-Dziękuje River bez Ciebie to by mnie już nie było-
-Nie ma za co a treraz biegnij do lasu, kiedy będziesz chciała przybiegnij. A może nawet ze swoją rodzinką? Do zobaczenia!.
-Do zobaczenia!!!-
Koniec
-Ty chyba nie wiedzisz no nie ...?!- Warknęła okazło się że to wilczyca...
-Jestem River , a ty?- zapytałem dumnie
-Jestem Ashley, yyy nie widziałam takiego zwierzęcia....-
-Jestem koniem, ogierem a ty wilczycą, co się stało może opowiesz co ?- Zapytałem się aby no zrobić wrażenie.
-No więc, mój były, napadł mnie, gdy dowiedział się że będziemy mieć szczeniaki, wyskoczył na mnie z całym stadem no i moją siostrą, która była teraz z nim. Chciałam walczyć ale moja ciąża na to nie pozwoliła no. Taka moja historia ehhh....- Wzdychała
-Mogę Cię zabrać do bezpieczniejszego miejsca, czyli do mojego stada, może cię uleczą dobra ?-
-No dobra, dobra...- Lekko podniosłem Ashley i wziąłem na kłąb, galopowałem tylko bałem się że pogorszę coś. Dogalopowałem do stada i od razu pobiegłem do Vaniili aby oczywiście uleczyła wilczycę, dobiegłem a Ona po prostu miała ogromne oczy. -Co ty wyprawiasz- spytała z zadrżeniem w głosie
-Chcę abyś ją uleczyły, proszę....-
-Ehh, no dobra połóż ją albo go tam- wskazała miękką trawę
-Ją nazywa się Ashley będzie mieć szczeniaki-
-Aha ok.- Pobiegła do wilczycy i zaczęła ją uleczać. Po 2 godzinach była cała i zdrowa, pobiegła do mnie oczwiście Ashley
-Dziękuje River bez Ciebie to by mnie już nie było-
-Nie ma za co a treraz biegnij do lasu, kiedy będziesz chciała przybiegnij. A może nawet ze swoją rodzinką? Do zobaczenia!.
-Do zobaczenia!!!-
Koniec
Od Antary
Klacz znienawidzona przez wszystkich, osamotniona do granic możliwości i śmiertelnie przerażona wizją nadchodzącego jutra, a co za tym idzie, koniecznością ponownego zmagania się z problemami. Jednym słowem- ja. Choć dla ścisłości, taka byłam dawna ja. Obecna Antara nie jest już tym samym zagubionym i przerażonym wszystkim dookoła źrebakiem, tylko silną i pewną siebie klaczą, chociaż jedna rzecz ciągle nie uległa zmianie- nadal jest sama i nieprędko zanosi się na zmianę...
No cóż, mogę mieć tysiące kolegów i jeszcze więcej znajomych, ale jednocześnie niekoniecznie muszę przestać być osamotniona. Bo taka już jestem, nie ufam pierwszej lepszej osobie. Dlaczego tu dołączyłam? Tu, do Stada Wiosny? Właśnie dlatego. Dlatego, żeby w końcu udowodnić samej sobie, że nie jestem słaba. Że jestem kimś, co niegdyś tak usilnie starano się ze mnie wypłukać... Głównie próbowano zatracić we mnie poczucie własnej wartości, co poniekąd się udało.
Stado okazało się niezbyt liczne, raptem dziewięć koni, nie licząc mnie. Mimo wszystko miało w sobie "to coś", co sprawiło, że od teraz mogę nazywać to miejsce swoim domem. W końcu pojawił się w moim życiu stały ląd...
Idąc, sama właściwie nie wiem dokąd, natknęłam się na ogiera. Tego samego, który mnie tu przyjął. Stał nieco dalej ode mnie, wyraźnie zamyślony. Minę miał nietęgą, właściwie przypominał poniekąd zagubionego źrebaka. A przynajmniej tak mi się zdawało.
No dalej Antara, udowodnij, że na coś cię jednak stać! Pokaż, że te cztery lata samotności nie wpłynęły na ciebie aż tak bardzo... Podejdź do niego i porozmawiaj. Podejdź do kogokolwiek!
Wzięłam więc głęboki wdech i niepewnie ruszyłam w stronę alfy. W zasadzie i tak nie mam nic do stracenia, więc czemuż by nie?
-Cześć...-przywitałam się, wciąż nie do końca przekonana o słuszności swojego pomysłu.
Flamenco?
No cóż, mogę mieć tysiące kolegów i jeszcze więcej znajomych, ale jednocześnie niekoniecznie muszę przestać być osamotniona. Bo taka już jestem, nie ufam pierwszej lepszej osobie. Dlaczego tu dołączyłam? Tu, do Stada Wiosny? Właśnie dlatego. Dlatego, żeby w końcu udowodnić samej sobie, że nie jestem słaba. Że jestem kimś, co niegdyś tak usilnie starano się ze mnie wypłukać... Głównie próbowano zatracić we mnie poczucie własnej wartości, co poniekąd się udało.
Stado okazało się niezbyt liczne, raptem dziewięć koni, nie licząc mnie. Mimo wszystko miało w sobie "to coś", co sprawiło, że od teraz mogę nazywać to miejsce swoim domem. W końcu pojawił się w moim życiu stały ląd...
Idąc, sama właściwie nie wiem dokąd, natknęłam się na ogiera. Tego samego, który mnie tu przyjął. Stał nieco dalej ode mnie, wyraźnie zamyślony. Minę miał nietęgą, właściwie przypominał poniekąd zagubionego źrebaka. A przynajmniej tak mi się zdawało.
No dalej Antara, udowodnij, że na coś cię jednak stać! Pokaż, że te cztery lata samotności nie wpłynęły na ciebie aż tak bardzo... Podejdź do niego i porozmawiaj. Podejdź do kogokolwiek!
Wzięłam więc głęboki wdech i niepewnie ruszyłam w stronę alfy. W zasadzie i tak nie mam nic do stracenia, więc czemuż by nie?
-Cześć...-przywitałam się, wciąż nie do końca przekonana o słuszności swojego pomysłu.
Flamenco?
Antara
Imię: Antara
Płeć: klacz
Wiek: 4 lata
Charakter: Charakteru Antary nie da się jednoznacznie określić... Jest niezwykle zmienna, ale prawie zawsze cicha i zamknięta w sobie. Nie należy do osób aroganckich, ale jeżeli ktoś wejdzie jej w paradę- może pokazać swoją drugą, dużo gorszą naturę... Cechuje ją wrażliwość, dla wielu może wydawać się również tajemnicza. Istotną rzeczą jest to, że ma ona duszę wojownika. Nie poddaje się, choć czasem brak jej sił, jest odważna, nieustępliwa i zwyczajnie uparta, a przy tym lojalna i wierna bez względu na wszystko.
Stanowisko: wojowniczka
Moc: Władanie ogniem.
Partner: Nie ma i czy w ogóle szuka?
Historia: Urodziła się daleko stąd. Niechciana i niepotrzebna, choć jednocześnie tak bardzo wyczekiwana... Mimo że jej rodzice byli alfami, Antarę ciężko jest nazwać młodą klaczą alfa... Dlaczego? Z prostego powodu. Jej ojciec był ogierem nieustępliwym i surowym, który kiedyś zapragnął mieć potomka. Niedługo potem na stado gruchnęła wieść: Klacz alfa jest w ciąży! Ojciec Antary chodził dumny jak paw, a w głowie układał wizję idealnego potomka: perliście białego ogiera o muskularnym ciele i silnych, długich nogach. Jego oczekiwania miały jednak niewiele wspólnego z rzeczywistością... Co mu się dostało? Karą, słabiutką klaczkę- całkowite przeciwieństwo tego, czego się spodziewał. Jawnie okazywał niechęć, a chwilami i nienawiść wobec córki, bo przecież jego zdaniem nie tak powinien wyglądać następca alfy... Matka, jak to matka, kochała swoje dziecko, ale nie zmieniało to faktu, że pod naciskiem partnera była niezwykle uległa, więc nie miała zbyt wiele do powiedzenia... Niebawem na świat przyszedł najpierw jeden, a potem drugi brat Antary, obaj dokładnie tacy, jak wymarzył sobie ich ojciec: ogiery o perliście białej sierści, muskularnym ciele i silnych nogach. Odziedziczyli po ojcu również charakter, w tym nienawiść do Antary. Mając dwa i pół roku, klacz uciekła jak najdalej od swojej "rodziny". Choć zawsze uważana była za słabeusza i niezdarę, półtorej roku tułaczki pozwoliło jej nabrać pewności siebie, odwagi, a także masy ciała, mianowicie z kruchej i delikatnej klaczki przeobraziła się w zaciętą i pewną siebie, choć nadal skrytą, wojowniczkę. W końcu dotarła tutaj, do Stada Wiosny i ma nadzieję zostać w nim na zawsze...
Na howrse: Soldier
niedziela, 1 czerwca 2014
Dwa konie odchodzą!
Chyba nic mi nie wyjdzie z ratowania naszego stada. Dziękuję za wsparcie. Ale będę dalej sama walczyć.
W dniu dzisiejszym odchodzą:
Sparta
Vaniilia
Jeśli zechcecie wrócić pamiętajcie, że przyjmę was z otwartymi ramionami.*
*O ile stado jeszcze będzie istniało
W dniu dzisiejszym odchodzą:
Sparta
Vaniilia
Jeśli zechcecie wrócić pamiętajcie, że przyjmę was z otwartymi ramionami.*
*O ile stado jeszcze będzie istniało
sobota, 31 maja 2014
Więc jak widzicie...
Może i dla naszej drogiej Snickers to stado to ruina, której nie warto odbudowywać. Może ktoś jeszcze tak sądzi. Ale ja nie dam tego obrócić w pył. Piszcie do mnie opowiadania, proszę piszcie. Dodam, odpiszę, dodam, odpiszę. Wszystko, byleby stado nadal istniało. Nie wiem, czy was przekonają moje prośby, ale ja nie chcę tego stracić. To stado moim zdaniem ma szansę się jeszcze odbudować. Ale co ja zrobię bez waszej pomocy?
A więc proszę o pisanie opowiadań.
Na howrse jestem jako Again.
~Flamenco
A więc proszę o pisanie opowiadań.
Na howrse jestem jako Again.
~Flamenco
Od Flamenco
To miało być spokojne miejsce. Miałem być tutaj tylko wojownikiem. I do czego teraz doszło.
Całe stado o tym teraz mówi. Niewątpliwie, to pewnie ożywiło i ożywi innych. A mnie to trochę przytłacza. Ale dać radę, dam. Tylko zastanawiam się cicho jak.
Co się zmieniło w stadzie? Oj dużo. Dużo za dużo.
Mianowicie teraz nie jestem już wojownikiem. Nie, nie wywali mnie ze stada.
Mianowano mnie ogierem Alfa. Dokładniej mianowała mnie nim Primawera, która odeszła ze stada. Ona wraz z Alex'em po prostu odeszli. Z krótkim pożegnaniem. Ale bez żadnych wyjaśnień.
Najbardziej boli mnie to, że nie ma już Primawery, która rozpalała we mnie iskierkę nadziei, że jutro będzie lepsze. Nie mam się do kogo uśmiechnąć. Nie wiem czy będzie druga taka klacz jak ona. Niby byliśmy jedynie przyjaciółmi, ale co tu dużo mówić. Pokochałem ją za charakter. A teraz odeszła ze stada. Nie ma jej. Muszę sam żyć dalej tak jak mnie tego nauczyła. Z uśmiechem i optymizmem.
Mam nadzieję, że stado mnie zaakceptuje jako Alfę. Nie mam pojęcia, jak mam rządzić, ale postaram się aby były to rządy sprawiedliwe.
Całe stado o tym teraz mówi. Niewątpliwie, to pewnie ożywiło i ożywi innych. A mnie to trochę przytłacza. Ale dać radę, dam. Tylko zastanawiam się cicho jak.
Co się zmieniło w stadzie? Oj dużo. Dużo za dużo.
Mianowicie teraz nie jestem już wojownikiem. Nie, nie wywali mnie ze stada.
Mianowano mnie ogierem Alfa. Dokładniej mianowała mnie nim Primawera, która odeszła ze stada. Ona wraz z Alex'em po prostu odeszli. Z krótkim pożegnaniem. Ale bez żadnych wyjaśnień.
Najbardziej boli mnie to, że nie ma już Primawery, która rozpalała we mnie iskierkę nadziei, że jutro będzie lepsze. Nie mam się do kogo uśmiechnąć. Nie wiem czy będzie druga taka klacz jak ona. Niby byliśmy jedynie przyjaciółmi, ale co tu dużo mówić. Pokochałem ją za charakter. A teraz odeszła ze stada. Nie ma jej. Muszę sam żyć dalej tak jak mnie tego nauczyła. Z uśmiechem i optymizmem.
Mam nadzieję, że stado mnie zaakceptuje jako Alfę. Nie mam pojęcia, jak mam rządzić, ale postaram się aby były to rządy sprawiedliwe.
To już koniec pewnego rozdziału... Albo i dla was nie?
Przepraszam, ale muszę to zakończyć. Muszę zamknąć nasze stado.
Dlaczego?
Teraz to jeszcze nic. Ale w wakacje zabraknie mi na nie czasu.
I nie łudźmy się. Znudziła mi zabawa konikami. Zresztą. Nudne jest też ganianie za osobami, aby zechciały odpisać na opowiadanie. I tak tego nie zrobią, a jak zrobią, to napiszą je beznadziejnie krótkie i bez sensu.
A więc... Stado uważam za zamknięte. Jak dla mnie jest to zamknięty rozdział. Jednak jeśli chcecie brnąć w to dalej, zgłaszajcie się na howrse.pl do graczki Again. Ona wam da prawa do bloga i możecie to dalej ciągnąć.
Na dzień dzisiejszy odchodzę ze stada. Alex i Primawera odchodzą ze stada. Obecnie koniem Alfa zostaje Flamenco (na howrse Again). Do niej piszcie opowiadania. Teraz to jej stado... i wasze.
~Do zobaczenia. Snickers.
Dlaczego?
Teraz to jeszcze nic. Ale w wakacje zabraknie mi na nie czasu.
I nie łudźmy się. Znudziła mi zabawa konikami. Zresztą. Nudne jest też ganianie za osobami, aby zechciały odpisać na opowiadanie. I tak tego nie zrobią, a jak zrobią, to napiszą je beznadziejnie krótkie i bez sensu.
A więc... Stado uważam za zamknięte. Jak dla mnie jest to zamknięty rozdział. Jednak jeśli chcecie brnąć w to dalej, zgłaszajcie się na howrse.pl do graczki Again. Ona wam da prawa do bloga i możecie to dalej ciągnąć.
Na dzień dzisiejszy odchodzę ze stada. Alex i Primawera odchodzą ze stada. Obecnie koniem Alfa zostaje Flamenco (na howrse Again). Do niej piszcie opowiadania. Teraz to jej stado... i wasze.
~Do zobaczenia. Snickers.
niedziela, 18 maja 2014
Od Vaniilii - CD Li
Mogę się z tobą przejść ale pod jednym warunkiem. - Odpowiedziałam i spojrzałam na ogiera.
- Jakim?
- Obiecaj że nic mi się nie stanie, ani że nic mnie nie zje.
Li parsknął śmiechem i spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
- Ale ja mówiłam poważnie. - Mruknęłam i uśmiechnęłam się.
- Dobra, obiecuję. To dokąd idziemy?
- To niespodzianka. - szepnęłam do ucha ogiera. Nie czekałam na odpowiedź ogiera i skoczyłam przed siebie. Zaczęłam galopować w stronę białej łąki ale skręciłam ostro w lewo omijając ją i wbiegłam w lasek obok niej. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam że Li jest daleko w tyle.
- Wydawało mi się że jesteś szybszy - zaśmiałam się. Dotarło do mnie tylko parsknięcie. Uśmiechnęłam się pod nosem i przyśpieszyłam. Zwolniłam dopiero po 10 minutach galopowania.
- A więc to tutaj - odparłam zdyszana.
( Li? )
- Jakim?
- Obiecaj że nic mi się nie stanie, ani że nic mnie nie zje.
Li parsknął śmiechem i spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
- Ale ja mówiłam poważnie. - Mruknęłam i uśmiechnęłam się.
- Dobra, obiecuję. To dokąd idziemy?
- To niespodzianka. - szepnęłam do ucha ogiera. Nie czekałam na odpowiedź ogiera i skoczyłam przed siebie. Zaczęłam galopować w stronę białej łąki ale skręciłam ostro w lewo omijając ją i wbiegłam w lasek obok niej. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam że Li jest daleko w tyle.
- Wydawało mi się że jesteś szybszy - zaśmiałam się. Dotarło do mnie tylko parsknięcie. Uśmiechnęłam się pod nosem i przyśpieszyłam. Zwolniłam dopiero po 10 minutach galopowania.
- A więc to tutaj - odparłam zdyszana.
( Li? )
Od Vaniilii - CD Alex'a
- Jaskinia - szepnęłam i zamyśliłam się na chwilę - ale tam żyją nietoperze.
- Nie we wszystkich. - Zaprotestował ogier.
- We wszystkich.
- Nie.
- A właśnie że tak. - Fuknęłam.
- Chcesz się przekonać że nie we wszystkich? - Powiedział Alex i zmrużył oczy.
- Dobra. - Burknęłam i odgarnęłam włosy zgrabnym rucham łba. Ogier wyprzedził mnie i ruszył przed siebie zdecydowanym krokiem. Powoli ruszyłam za nim, myśląc o tym jak straszne mogą być nietoperze. Mogą przenosić choroby lub inne paskudztwa. Brr... Po krótkim ale męczącym spacerze dotarliśmy do obszernej jaskini. Była ciemna i śmierdziała stęchlizną.
- Ehm. Ja tam nie wejdę. - Mruknęłam i zaczęłam się powoli wycofywać. Ale Alex zatarasował mi drogę ucieczki uśmiechając się przy tym.
- Czemu nie?
- Bo, bo. Bo tam jest ciemno. - Odpowiedziałam. Świetnie mogłam wymyślić lepszą wymówkę! Ogier przewrócił oczami.
- Zaraz nie będzie ciemno. - Odparł i spojrzał się w głąb groty. Ziemia zadrżała pod naszymi kopytami a z jaskini zaczęło się wydobywać czerwone światełko. Podeszłam bliżej żeby się temu przyjrzeć i zauwarzyłam że przez środek groty biegnie mała rzeka lawy. Nie była grubsza niż 3 cm.
- To co wchodzimy? - spytał zadowolony Alex.
- No dobra... - urwałam - ale ty masz iść pierwszy.
Ogier prychnął i szczęśliwy pokłusował do wnętrza jaskini. Przełknęłam ślinę i chwiejnym krokiem ruszyłam za nim. Przyglądałam się skalnym ścianą, które były wymalowane. Na niektórym widniały byki a na innych były namalowane całe wioski ludzi. Im głębiej się szło tym malunki były coraz straszniejsze.
- Widzisz! Ani jednego nietoperza. - Zawołał Alex. Jego głos sprowadził mnie na ziemię.
- Bo wszystkie wypłoszyłeś.
- Ja? Nie. Mówiłem ci że nie w każdej jaskini żyją nietoperze.
- Niech ci będzie. Wychodzimy z tej jaskini czy zostajemy? - Spytałam.
( Alex? )
- Nie we wszystkich. - Zaprotestował ogier.
- We wszystkich.
- Nie.
- A właśnie że tak. - Fuknęłam.
- Chcesz się przekonać że nie we wszystkich? - Powiedział Alex i zmrużył oczy.
- Dobra. - Burknęłam i odgarnęłam włosy zgrabnym rucham łba. Ogier wyprzedził mnie i ruszył przed siebie zdecydowanym krokiem. Powoli ruszyłam za nim, myśląc o tym jak straszne mogą być nietoperze. Mogą przenosić choroby lub inne paskudztwa. Brr... Po krótkim ale męczącym spacerze dotarliśmy do obszernej jaskini. Była ciemna i śmierdziała stęchlizną.
- Ehm. Ja tam nie wejdę. - Mruknęłam i zaczęłam się powoli wycofywać. Ale Alex zatarasował mi drogę ucieczki uśmiechając się przy tym.
- Czemu nie?
- Bo, bo. Bo tam jest ciemno. - Odpowiedziałam. Świetnie mogłam wymyślić lepszą wymówkę! Ogier przewrócił oczami.
- Zaraz nie będzie ciemno. - Odparł i spojrzał się w głąb groty. Ziemia zadrżała pod naszymi kopytami a z jaskini zaczęło się wydobywać czerwone światełko. Podeszłam bliżej żeby się temu przyjrzeć i zauwarzyłam że przez środek groty biegnie mała rzeka lawy. Nie była grubsza niż 3 cm.
- To co wchodzimy? - spytał zadowolony Alex.
- No dobra... - urwałam - ale ty masz iść pierwszy.
Ogier prychnął i szczęśliwy pokłusował do wnętrza jaskini. Przełknęłam ślinę i chwiejnym krokiem ruszyłam za nim. Przyglądałam się skalnym ścianą, które były wymalowane. Na niektórym widniały byki a na innych były namalowane całe wioski ludzi. Im głębiej się szło tym malunki były coraz straszniejsze.
- Widzisz! Ani jednego nietoperza. - Zawołał Alex. Jego głos sprowadził mnie na ziemię.
- Bo wszystkie wypłoszyłeś.
- Ja? Nie. Mówiłem ci że nie w każdej jaskini żyją nietoperze.
- Niech ci będzie. Wychodzimy z tej jaskini czy zostajemy? - Spytałam.
( Alex? )
Od Catona - CD. historii Aschley
- Pewnie tak samo się zachowywałaś - burknął obraźliwe majtając nogami w powietrzu.
- Jak źrebaczek uczący się chodzić? - spytała Aschley słodko. Wypiąłem jej język i pokuśtykałem w stronę jeziora nic nie mówiąc. Czułem, że klacz z bananem na pysku podąża za mną.
- Przestań! - wrzasnąłem.
- Co mam przestać? - zaśmiała się.
- Nie gap się tak na mnie! To krępujące - wybuchnąłem.
Aschley nie miała najmniejszego zamiaru się uspokoić. Zrobiła fikołka nad ziemią i się uśmiechnęła. Prychnąłem i coś we mnie pstryknęło. Nauczyłem się jak stawiać odpowiednio kroki i już po chwili kłusowałem wesoło w powietrzu wysoko podnosząc kopyta. Trinity zachwycała się, jak to nazywała - moim chodem z nadgarstka.
- No, no - towarzysząca mi klacz pokiwała łbem z aprobatą. Po chwili znów ścigaliśmy się, kilka innych członków nas zauważyło i wskazywało rżąc.
Pomachałem im.
- Jak zejść na ziemię, Aschley? - zapytałem.
- "Złóż" nogi jak do snu.
Zrobiłem to gwałtownie i walnąłem nieco zbyt mocno w ziemię. Zakręciło mi się głowie, więc uśmiechnąłem się głupkowato.
- Łoh. Mocne masz te wywary - zawołałem do schodzącej na grunt szamanki.
- Łoh. - Powtórzyła. - Mocno, to rozwaliłeś sobie łeb.
- Na pewno nie ma aż tak źle - pocieszyłem ją.
Aschley? ;]
- Jak źrebaczek uczący się chodzić? - spytała Aschley słodko. Wypiąłem jej język i pokuśtykałem w stronę jeziora nic nie mówiąc. Czułem, że klacz z bananem na pysku podąża za mną.
- Przestań! - wrzasnąłem.
- Co mam przestać? - zaśmiała się.
- Nie gap się tak na mnie! To krępujące - wybuchnąłem.
Aschley nie miała najmniejszego zamiaru się uspokoić. Zrobiła fikołka nad ziemią i się uśmiechnęła. Prychnąłem i coś we mnie pstryknęło. Nauczyłem się jak stawiać odpowiednio kroki i już po chwili kłusowałem wesoło w powietrzu wysoko podnosząc kopyta. Trinity zachwycała się, jak to nazywała - moim chodem z nadgarstka.
- No, no - towarzysząca mi klacz pokiwała łbem z aprobatą. Po chwili znów ścigaliśmy się, kilka innych członków nas zauważyło i wskazywało rżąc.
Pomachałem im.
- Jak zejść na ziemię, Aschley? - zapytałem.
- "Złóż" nogi jak do snu.
Zrobiłem to gwałtownie i walnąłem nieco zbyt mocno w ziemię. Zakręciło mi się głowie, więc uśmiechnąłem się głupkowato.
- Łoh. Mocne masz te wywary - zawołałem do schodzącej na grunt szamanki.
- Łoh. - Powtórzyła. - Mocno, to rozwaliłeś sobie łeb.
- Na pewno nie ma aż tak źle - pocieszyłem ją.
Aschley? ;]
Hej!
Wpadłam na dobry pomysł. (Tak, z serii dobre pomysły Again)
*dum, dum, dum*
A więc tak... Co wy na to, aby konie stawały się starsze o jeden rok co każdy nasz miesiąc? Jak dla mnie to dobry pomysł, więc... czekam na wasze opinie w komentarzach i na howrse.pl.
~~Flamenco~~
*dum, dum, dum*
A więc tak... Co wy na to, aby konie stawały się starsze o jeden rok co każdy nasz miesiąc? Jak dla mnie to dobry pomysł, więc... czekam na wasze opinie w komentarzach i na howrse.pl.
~~Flamenco~~
Od Primawery
Spacerowałam sobie samotnie po lesie. Niezwykłe, prawda? Jednak to nie był nasz las. Gdzieś poszłam. Gdzieś daleko, daleko... Nie wiedziałam gdzie jestem tak właściwie. A las był przepiękny. Był cały w kolorach jesiennych po końcówkę lata. Czyli krótko mówiąc przeważał w nim czerwony, pomarańczowy i mocno czerwony kolor. Wokół leżały liście. Nie mogłam się powstrzymać, by w nie nie skoczyć. Ale tutaj popełniłam błąd. Nawet alfa popełnia błędy.
Ruszyłam na spore zbiorowisko liści, nie myśląc, co może być pod nimi. Biegłam galopem aż nagle... Skoczyłam wprost w te liście.
-Ał! - dało się słyszeć jakiś pisk
Od razu wyszłam z tych liści, przerażona. Co się mogło stać?
-Kim jesteś, pomóc Ci? - spytałam od razu, do końca nie wiedząc kogo się mam o to spytać.
-Liście, pod liśćmi. Mogłabyś bardziej uważać - syknął dość niemiło ten głos. Już wiedziałam gdzie szukać. Zgodne ze wskazówkami zaczęłam delikatnie odgarniać kolorowe listki. Pod nimi zobaczyłam coś pięknego. Ujrzałam małego liska, który popatrzył się na mnie pytająco. Po chwili zapytał:
-Czy to Ty nadepnęłaś na mnie?
I wszystko zrozumiałe. Biegnąc sobie tak, na tą kupkę liści, nie myślałam o niczym. Nie pomyślałam, że ktoś pod nią może sobie spać słodko. Gdy w nią wbiegłam, przy okazji nadepnęłam małego liska. Cóż za mnie za niezdarna Alfa!
-Tak... - powiedziałam, nadal nieco przestraszona - Przepraszam za to. Mam nadzieję, że nic Ci nie jest - dodałam jeszcze, nerwowo spoglądając na niego.
-Trochę mnie boli ucho - powiedział, już znacznie milej - Właśnie na nie nadepnęłaś. Ale to nic, dam radę. Jak Ci właściwie na imię i kim Ty jesteś? Nigdy nie widziałem takiego zwierzęcia jak Ty.
-Jestem Primawera. Jestem koniem, ze stada Wiosny. Prowadzę je od niedawna, ale nie na tych terenach tylko tych obok. Trafiłam tu przypadkiem. - wyjaśniłam małemu liskowi. Był przesłodki. Nigdy nie widziałam małego lisa. Teraz wreszcie wiem jak on wygląda. Nigdy wcześniej nie miałam sposobności by takowego poznać.
-Ach, tak. - westchnął - Moja mama mówiła mi o tym stadzie. A więc ty jesteś tam alfą, prawda? Mógłbym być milszy, ale wtedy nie wiedziałem. Ja się zaś nazywam Taris. Mam jeszcze siostrę, Suprise. No, i rodziców.
-Miło mi Ciebie poznać - zaśmiałam się, lekko rozbawiona - A gdzie są Twoi rodzice, nie martwią się, jak się od nich oddalasz?
-Niee... Są obok, mogę ich zawołać. Dobrze, gdybyś ich poznała - zaproponował cicho, również uśmiechając się
-No jasne! - zawołałam wesoło
CDN.
sobota, 17 maja 2014
Od River'a - CD Flamenco
Flamenco nie za fajnie patrzył się na moją ranę na grzbiecie...
-River, czy ty jesteś pewny że ta rana Cię nie boli?-
-Jestem pewny, no może trochę Flamenco-
-Tak wiedziałem... Vanii zajmij się nim.-
Po paru minutach było ok i koniec...
C.D Vaniilia
-River, czy ty jesteś pewny że ta rana Cię nie boli?-
-Jestem pewny, no może trochę Flamenco-
-Tak wiedziałem... Vanii zajmij się nim.-
Po paru minutach było ok i koniec...
C.D Vaniilia
Od Flamenco - CD Primawery
Gdyby słyszał to ten ja, który nienawidził towarzystwa, nie lubił szaleć, pewnie bym się nie zgodził. Jednak dotarło to do mojego źrebięcego ducha. Oczy rozbłysły szaleństwem a ja odpowiedziałem z zapałem:
-Tak! - krzyknąłem niczym szczęśliwe z życia źrebię - Start! - dodałem, ruszając galopem. Primawera zaraz mnie dogoniła ale w końcu zawołała:
-Stop!
Zatrzymałem się parę metrów przed linią brzegową. Sumie, stała w tym samym miejscu co ja.
-O co chodzi? - spytałem lekko zawiedziony, że bieg się skończył tak nieoczekiwanie.
-Podobno, jeśli koń zgrzany wbiegnie do wody, to może umrzeć przez ten szok termiczny - wyjaśniła Primawera - A ja Ci dobrze życzę, więc....
-...Więc wolisz na spokojnie wejść, tak? - dokończyłem, czując, że wraca mi mój dobry humor.
Primawera? xd
-Tak! - krzyknąłem niczym szczęśliwe z życia źrebię - Start! - dodałem, ruszając galopem. Primawera zaraz mnie dogoniła ale w końcu zawołała:
-Stop!
Zatrzymałem się parę metrów przed linią brzegową. Sumie, stała w tym samym miejscu co ja.
-O co chodzi? - spytałem lekko zawiedziony, że bieg się skończył tak nieoczekiwanie.
-Podobno, jeśli koń zgrzany wbiegnie do wody, to może umrzeć przez ten szok termiczny - wyjaśniła Primawera - A ja Ci dobrze życzę, więc....
-...Więc wolisz na spokojnie wejść, tak? - dokończyłem, czując, że wraca mi mój dobry humor.
Primawera? xd
Od Sparty - CD Primawery
-Tak! - krzyknęłam - Zjeżdżaj stąd, nie chcę Cię widzieć!
Nigdy nie chciałam tak mówić do Alfy... Ale zdenerwowałam się. Trochę dzięki tym słowom ochłonęłam.
Oczy Primawery zabłysnęły niemiło.
-Czyli bardzo Ci spieszy zmienić stado, co? - prychnęła, odwracając się. No nie! Powiedziałam coś takiego? Jaka ja okropna! Nie! Teraz to mnie wywali ze stada przy najmniejszej wpadce.
-Prima, przepraszam! - zawołałam za nią rozpaczliwie
Primawera?
Nigdy nie chciałam tak mówić do Alfy... Ale zdenerwowałam się. Trochę dzięki tym słowom ochłonęłam.
Oczy Primawery zabłysnęły niemiło.
-Czyli bardzo Ci spieszy zmienić stado, co? - prychnęła, odwracając się. No nie! Powiedziałam coś takiego? Jaka ja okropna! Nie! Teraz to mnie wywali ze stada przy najmniejszej wpadce.
-Prima, przepraszam! - zawołałam za nią rozpaczliwie
Primawera?
Od Primawery - CD Ahen'a
Pokraśniałam ze szczęścia. Spędzę z kimś trochę czasu. A niech nie myślą, że klacz Alfa ma być poważna, łagodna i nie lubić szaleństw. Bo tak w tym przypadku nie jest! Ani trochę! Kto tak myśli, myli się...
-Tylko jakiej... - posmutniałam trochę, znajdując jak zwykle problem w szczęściu. Jakież to dla mnie typowe...
-Może tej... - wpadł na pomysł Ahen i zanucił mi jedną z piosenek. Znałam ją nawet dobrze. Przypominała mi trochę... poprzednie stado. A dokładniej te wszystkie chłodne letnie wieczory, w które to przechadzałam się samotnie nucąc ją pod nosem... Cóż za stare czasy. Otrząsnęłam się ze wspomnień. Niestety, to było... I nie wróci, za żadne skarby nie wróci.
-Dobry pomysł - odpowiedziałam przyjaźnie, znowuż to się uśmiechając. Zaczęliśmy więc śpiewać. Ahen ma bardzo ładny głos.
Ahen, dokończysz? Przepraszam, że tak długo czekałeś na ciąg dalszy.
-Tylko jakiej... - posmutniałam trochę, znajdując jak zwykle problem w szczęściu. Jakież to dla mnie typowe...
-Może tej... - wpadł na pomysł Ahen i zanucił mi jedną z piosenek. Znałam ją nawet dobrze. Przypominała mi trochę... poprzednie stado. A dokładniej te wszystkie chłodne letnie wieczory, w które to przechadzałam się samotnie nucąc ją pod nosem... Cóż za stare czasy. Otrząsnęłam się ze wspomnień. Niestety, to było... I nie wróci, za żadne skarby nie wróci.
-Dobry pomysł - odpowiedziałam przyjaźnie, znowuż to się uśmiechając. Zaczęliśmy więc śpiewać. Ahen ma bardzo ładny głos.
Ahen, dokończysz? Przepraszam, że tak długo czekałeś na ciąg dalszy.
środa, 14 maja 2014
Informacja, cieszcie się ludzie!
Mamy dzisiaj 14 maja
6 dni temu napisałam, że jeśli do dzisiaj nie będzie 14 opowiadań koniec ze stadem...
I chcę ogłosić, że stado dzięki wam nadal może istnieć! W ciągu 6 dni napisaliśmy 33 opowiadania! Gratulacje! ^.^ A więc stado będzie istnieć dalej!
A i bym prosiła te konie:
-Free
-Em
-Delgado
O napisanie jakiegoś opowiadania, nawet krótkiego (tak z 3 linijki tekstu). Piszę to, ponieważ ta trójka bardzo dawno pisała ostatnio opowiadanie.
~Pozdrawiam, Primawera ;3
Od Li
Zawsze uwarzałem że początki są najtrudniejsze. Trudno jest mi się odnaleźć w stadzie, trudno jest mi (jak na razie) zaprzyjaźnić z kimś. A najtrudniej jest mi zacząć opowiadać.
Pasłem się samotnie na uboczu, gdy do moich chrap doszedł piękny zapach wanilii. Szybko podniosłem łeb i spojrzałem podejrzliwie na trawę. To było niemożliwe żeby waniliia tutaj rosła, rozejrzałem się dookoła i nie zauwarzyłem nigdzie lian tej rośliny. Za to dostrzegłem siwą klacz z lekko kremową grzywą, która pasła się niopodal mnie. Dosyć długo wpatrywałem się w nieznajomą, nagle podniosła głowę i spojrzała się na mnie. Na jej ciemnym pysku pojawił się uśmiech, odwzajemniłem go i powoli ruszyłem w stronę klaczy. Gdy byłem blisko niej znów poczułem zapach wanilii tym razem był silniejszy.
- Hej - zacząłem - nazywam się Li.
- Jestem Vaniilia. - Odparła jedwabisytm głosem. Poczułem że miekkną mi kolana.
- Ładne imię. Od dawna jesteś w stadzie?
- Tak. - Odpwiedziała klacz i uśmichnęła się. - Nigdy cię tutaj nie widziałam.
- Nie dziwię ci się. - Murknąłem. - Chciałabyś się gdzieś ze mną przejść?
Vaniilia?
Pasłem się samotnie na uboczu, gdy do moich chrap doszedł piękny zapach wanilii. Szybko podniosłem łeb i spojrzałem podejrzliwie na trawę. To było niemożliwe żeby waniliia tutaj rosła, rozejrzałem się dookoła i nie zauwarzyłem nigdzie lian tej rośliny. Za to dostrzegłem siwą klacz z lekko kremową grzywą, która pasła się niopodal mnie. Dosyć długo wpatrywałem się w nieznajomą, nagle podniosła głowę i spojrzała się na mnie. Na jej ciemnym pysku pojawił się uśmiech, odwzajemniłem go i powoli ruszyłem w stronę klaczy. Gdy byłem blisko niej znów poczułem zapach wanilii tym razem był silniejszy.
- Hej - zacząłem - nazywam się Li.
- Jestem Vaniilia. - Odparła jedwabisytm głosem. Poczułem że miekkną mi kolana.
- Ładne imię. Od dawna jesteś w stadzie?
- Tak. - Odpwiedziała klacz i uśmichnęła się. - Nigdy cię tutaj nie widziałam.
- Nie dziwię ci się. - Murknąłem. - Chciałabyś się gdzieś ze mną przejść?
Vaniilia?
Od Ahen'a-cd Primawery
-Należałas kiedyś do jakiegoś stada?-spytałem
-Tak. Na tych terenach było kiedyś moje byłe stado zachodu. Sugeruję, że ty też do jakiegoś należałeś.-uniosła bre
-Tak. W wieku chyba dwóch lat walczyłem o stanowisko alfy z kuzynem i wygrałem. Ale nie chcę o tym rozmawiać. Wolę zostawiać swoją przeszłość za sobą i brnąć dalej, przez życie. Skoro spędzimy tu ze sobą około-przerwałem na chwilę i skupiłem się aby przewidzieć ile będzie to wszystko trwać- około 2-3 godziny to może zaśpiewamy?
-Nawet możemy-uśmiechnęła się
https://www.youtube.com/watch?v=RJ-IO-eaSk4
Primawera?
PS: Nie umiałam znaleźć innej
-Tak. Na tych terenach było kiedyś moje byłe stado zachodu. Sugeruję, że ty też do jakiegoś należałeś.-uniosła bre
-Tak. W wieku chyba dwóch lat walczyłem o stanowisko alfy z kuzynem i wygrałem. Ale nie chcę o tym rozmawiać. Wolę zostawiać swoją przeszłość za sobą i brnąć dalej, przez życie. Skoro spędzimy tu ze sobą około-przerwałem na chwilę i skupiłem się aby przewidzieć ile będzie to wszystko trwać- około 2-3 godziny to może zaśpiewamy?
-Nawet możemy-uśmiechnęła się
https://www.youtube.com/watch?v=RJ-IO-eaSk4
Primawera?
PS: Nie umiałam znaleźć innej
wtorek, 13 maja 2014
Od Primawery - CD Sparty
-Jestem na swoich terenach i akurat tędy przechodzę. I nie, nie śledzę Cię. Nie mam aż tak nudnego życia - powiedziałam oschle, nawet nie patrząc na klacz.
Właściwie co ona ma do mnie? Wyraziłam tylko swoje zdanie. To, że nie pasuje mi na Betę, to nie moja wina. A ona tu mi czyni jakieś wyrzuty. Niektórych koni to ja w życiu nie zrozumiem!
Zmierzyła mnie morderczym wzrokiem. Gdyby to, że nie miała daru zabijania wzrokiem, leżałabym już martwa na ziemi.
-Już sobie pójdę, jeśli to tak bardzo Tobie przeszkadza - przewróciłam oczami
Sparta?
Właściwie co ona ma do mnie? Wyraziłam tylko swoje zdanie. To, że nie pasuje mi na Betę, to nie moja wina. A ona tu mi czyni jakieś wyrzuty. Niektórych koni to ja w życiu nie zrozumiem!
Zmierzyła mnie morderczym wzrokiem. Gdyby to, że nie miała daru zabijania wzrokiem, leżałabym już martwa na ziemi.
-Już sobie pójdę, jeśli to tak bardzo Tobie przeszkadza - przewróciłam oczami
Sparta?
Od Primawery - CD Flamenco
-No to proszę, mamy już coś co nas ze sobą łączy! - zawołałam uradowana. Kochałam pływać i biegać. To pierwsze sprawiało mi taką frajdę, że czułam się jak małe źrebię. Taka pełna energii i młoda...
-Ależ to ciekawe - uśmiechnął się znowu. Cudownie wyglądał z tym uśmiechem. Nie żeby coś. Wreszcie wyglądał przyjaźnie i jakoś cudownie...
Primawera, co z Tobą się dzieje? - zdziwiłam się nieco widząc u siebie takie myśli.
Ruszyłam kłusem, Flamenco szedł za mną jak cień. I takim o to sposobem w mniej niż 10 minut dotarliśmy na Plażę.
-No to co, wyścig do wody? - spytałam się łobuzersko
Flamenco? :3
-Ależ to ciekawe - uśmiechnął się znowu. Cudownie wyglądał z tym uśmiechem. Nie żeby coś. Wreszcie wyglądał przyjaźnie i jakoś cudownie...
Primawera, co z Tobą się dzieje? - zdziwiłam się nieco widząc u siebie takie myśli.
Ruszyłam kłusem, Flamenco szedł za mną jak cień. I takim o to sposobem w mniej niż 10 minut dotarliśmy na Plażę.
-No to co, wyścig do wody? - spytałam się łobuzersko
Flamenco? :3
Od Primawery - CD Ahen'a
Zarumieniłam się nieco. Bardzo miło było mi usłyszeć komplement od kogoś, prawie zapomniałam jakie jest to miłe uczucie. Kiedy ostatnio to słyszałam? - zaczęłam się zastanawiać. I tu na chwilę moje oczy posmutniały. Kiedyś, w przeszłości to słyszałam... I to nie od byle kogo.
To przeszłość - pomyślałam - Teraz jest inaczej. Trzeba iść do przodu, prosto przed siebie i nie oglądać się w tył. Bo inaczej przegapi się teraźniejszość.
-Dziękuję przy okazji za komplement. - zaśmiałam się - A co do mojej sierści, tak po prostu, lubię wyglądać porządnie. Co nie oznacza, że czasem nie mogę znieść po prostu widoku gdy jestem cała w błocie. W sumie, jak ma mnie ktoś widzieć wolę wyglądać porządnie. Jak jestem sama, mogę wyglądać jak chcę - udało mi się wypowiedzieć te zdanie, bez żadnych przerw na wtrącenia Ahen'a. W sumie te słowa powiedziałam bardziej, jakbym rapowała. No cóż, tak to bywa.
Ahen? ;)
To przeszłość - pomyślałam - Teraz jest inaczej. Trzeba iść do przodu, prosto przed siebie i nie oglądać się w tył. Bo inaczej przegapi się teraźniejszość.
-Dziękuję przy okazji za komplement. - zaśmiałam się - A co do mojej sierści, tak po prostu, lubię wyglądać porządnie. Co nie oznacza, że czasem nie mogę znieść po prostu widoku gdy jestem cała w błocie. W sumie, jak ma mnie ktoś widzieć wolę wyglądać porządnie. Jak jestem sama, mogę wyglądać jak chcę - udało mi się wypowiedzieć te zdanie, bez żadnych przerw na wtrącenia Ahen'a. W sumie te słowa powiedziałam bardziej, jakbym rapowała. No cóż, tak to bywa.
Ahen? ;)
Od Ahen'a - CD Primawery
No to posiedzimy-powiedziałem i usiadłem. Klacz spojrzała na mnie trochę dziwnie.- No co, nie lubisz żartów?-zaśmiałem się.
-Lubię, ale..-przerwałem jej
-Może lepiej mi powiesz o co tu chodzi z jaskiniami. Mógłbym to sprawdzić w twojej głowie ale powiedziałem że nie będę ci grzebał w umyśle.
-Heh, ale co z jaskiniami.
-No, w żadnym stadzie z jakim się spotkałem
-Było dużo stad?
-Dziesiątki. Jeśli używa się całego swojego umysły, a nie jak ci inni za przeproszę co nawet połowy t wie się dokładnie gdzie co jest.
-A ja jakiej części tego twojego mózgu używam?-uniosła brew
-Większej od nich około połowy lub 3/4. tra. Twoja sierść jest biała i lśniąca chociaż pai powinnaś być bardzo mokra to sugeruje że lubisz być dość schludna, ale cechy charakteru i kopyta -To jak nimi ruszasz- sugeruje że lubisz rozrywkę i jesteś odważna i cenisz sobie niezależność. Nieprawdaż?
-Wow
-Sorry. Taka moja wada. Poznaję konie nawet nie czytając im w myślach-uśmiechnąłem się po raz kolejny- I jeśli mogę jeszcze coś dodać. Jesteś piękna i dbasz o sierść dlatego, że jesteś alfą czy dlatego, że po prostu chcesz?
Primawera???
-Lubię, ale..-przerwałem jej
-Może lepiej mi powiesz o co tu chodzi z jaskiniami. Mógłbym to sprawdzić w twojej głowie ale powiedziałem że nie będę ci grzebał w umyśle.
-Heh, ale co z jaskiniami.
-No, w żadnym stadzie z jakim się spotkałem
-Było dużo stad?
-Dziesiątki. Jeśli używa się całego swojego umysły, a nie jak ci inni za przeproszę co nawet połowy t wie się dokładnie gdzie co jest.
-A ja jakiej części tego twojego mózgu używam?-uniosła brew
-Większej od nich około połowy lub 3/4. tra. Twoja sierść jest biała i lśniąca chociaż pai powinnaś być bardzo mokra to sugeruje że lubisz być dość schludna, ale cechy charakteru i kopyta -To jak nimi ruszasz- sugeruje że lubisz rozrywkę i jesteś odważna i cenisz sobie niezależność. Nieprawdaż?
-Wow
-Sorry. Taka moja wada. Poznaję konie nawet nie czytając im w myślach-uśmiechnąłem się po raz kolejny- I jeśli mogę jeszcze coś dodać. Jesteś piękna i dbasz o sierść dlatego, że jesteś alfą czy dlatego, że po prostu chcesz?
Primawera???
Od Sparty - CD Primawery
-A rób co chcesz! Po prostu Ciebie nie rozumiem! -krzyknęłam i ruszyłam galopem przed siebie.
Cwałowałam myśląc jakie to niesprawiedliwe.
Co ona do mnie ma? - myślałam
Jestem miła, kiedy trzeba i pomocna. Taka jaka może być beta!
Zwolniłam nieco i znowu ją zobaczyłam. Śledziła mnie!
-A co ty tu robisz? - znów krzyknęłam
Primawera?
Cwałowałam myśląc jakie to niesprawiedliwe.
Co ona do mnie ma? - myślałam
Jestem miła, kiedy trzeba i pomocna. Taka jaka może być beta!
Zwolniłam nieco i znowu ją zobaczyłam. Śledziła mnie!
-A co ty tu robisz? - znów krzyknęłam
Primawera?
Od Flamenco - CD Primawery
Chwilę się zastanawiałem i wybrałem tą spokojniejszą wersję. Na razie nie chciałem żadnych przygód. Zresztą i w cichych miejscach coś może się dziać. I to nie koniecznie złego...
-Jak się nie obrazisz, wybiorę wersję drugą, b. Znacznie spokojniejsze miejsce chciałbym odwiedzić - powiedziałem
I jednocześnie po raz pierwszy szczerze podczas tej rozmowy się uśmiechnąłem. To było niezwykłe. Nigdy wcześniej nie uśmiechałem się z takich zwykłych, prostych powodów. Życie zaskakuje.
-To ja proponuję - tu na chwilę się zamyśliła - Plaża Zachodu, co ty na to?
Plaża! Morze! Fale! I ta nazwa, taka piękna. Zajaśniałem cały dużym uśmiechem patrząc na klacz.
-Bardzo chętnie... A popływamy tam trochę? Bo tak szczerze, to bardzo lubię pływać - powiedziałem podekscytowany
Primawera?
Od Flamenco - CD River'a
Nie jestem za bardzo przyzwyczajony do nagłych zwrotów akcji w moim życiu. Wiodę dosyć spokojne, samotne życie... A tu nagle trzeba ratować komuś życie, tu, biec tu biec... Czy w tym stadzie jest tak niebezpiecznie, czy ja źle trafiam?
-Nic się wam nie stało? - podbiegłem do Vaniilii i River'a, widząc, że na tą dwójkę jak zawsze trafił pech. Tym razem pumy ich zaatakowały. Oni to mają pecha, nie ma co.
-Nie, nic- uspokoili
Spojrzałem na River'a. Szczerze, to nie wyglądał za dobrze.
-River, nie wyglądasz coś za dobrze - stwierdziłem, przyglądając się jego ranom. Jedna była dosyć głęboka.
River?
-Nic się wam nie stało? - podbiegłem do Vaniilii i River'a, widząc, że na tą dwójkę jak zawsze trafił pech. Tym razem pumy ich zaatakowały. Oni to mają pecha, nie ma co.
-Nie, nic- uspokoili
Spojrzałem na River'a. Szczerze, to nie wyglądał za dobrze.
-River, nie wyglądasz coś za dobrze - stwierdziłem, przyglądając się jego ranom. Jedna była dosyć głęboka.
River?
Od River'a
Już nie obolały cały zdrowy na serio tak się czuję ale chciałem umrzeć... Mam dość życia bez jedynej pięknej Vanii ja ja ją kocham. Szedłem przez gęsty las nowe miejsce??? Nie jakiś dziwny las szedłem spokojnie aż spotkałem ja spotkałem swojego ojca o nie zaraz się coś stanie..
-O proszę, proszę River.. Kochany synek.-
-O, co ci chodzi ?-
-No wiesz tak dawno się nie widzieliśmy że aż trudno przeliczyć kochany..-
-Ogarnij się, ojciec..- W tej sekundzie rzuciliśmy się na siebie i po kwadransie moja matka i mój brat? Wyszli zza krzaków ale mi było wstyd ale i tak walczyłem...
-Zostaw go w spokoju!!!- Krzyczał mój starszy brat on również się na mnie rzucił po cało dniowej walce mój brat i ojciec leżeli w plamie krwi nie żyli... Matka patrzyła na to jakbym ja zabił ją, było mi jej żal.
-Co ty narobił?! To twój ojciec i brat- Pocwałowała głębiej do lasu.. A ja pokłusowałem do stada we krwi ale nie moja tylko ojca i brata... Każdy się na mnie patrzył.
-No co ? Przecież tylko walczyłem...- Wszyscy odethneli z ulgą i rozległ się pisk
-RATUNKU!!!- Piszczała biedna Vanii... Zaatakował ją cała zgraja pum Wszystkie pumy rzuciły się na nią. Ja pocwałowałem w tą stronę i..
-Vanii uciekaj do stada !!!- Uciekła a ja wszystkie pumy odgoniłem no i udało się... Vanii miała zaledwie pare zadrapań ..
-Uff.. Nic Ci nie jest?-
-Nie spokojnie River...- Przybiegł do nas Flamenco
C.D Flamenco
-O proszę, proszę River.. Kochany synek.-
-O, co ci chodzi ?-
-No wiesz tak dawno się nie widzieliśmy że aż trudno przeliczyć kochany..-
-Ogarnij się, ojciec..- W tej sekundzie rzuciliśmy się na siebie i po kwadransie moja matka i mój brat? Wyszli zza krzaków ale mi było wstyd ale i tak walczyłem...
-Zostaw go w spokoju!!!- Krzyczał mój starszy brat on również się na mnie rzucił po cało dniowej walce mój brat i ojciec leżeli w plamie krwi nie żyli... Matka patrzyła na to jakbym ja zabił ją, było mi jej żal.
-Co ty narobił?! To twój ojciec i brat- Pocwałowała głębiej do lasu.. A ja pokłusowałem do stada we krwi ale nie moja tylko ojca i brata... Każdy się na mnie patrzył.
-No co ? Przecież tylko walczyłem...- Wszyscy odethneli z ulgą i rozległ się pisk
-RATUNKU!!!- Piszczała biedna Vanii... Zaatakował ją cała zgraja pum Wszystkie pumy rzuciły się na nią. Ja pocwałowałem w tą stronę i..
-Vanii uciekaj do stada !!!- Uciekła a ja wszystkie pumy odgoniłem no i udało się... Vanii miała zaledwie pare zadrapań ..
-Uff.. Nic Ci nie jest?-
-Nie spokojnie River...- Przybiegł do nas Flamenco
C.D Flamenco
Od River'a - CD Vanilii
Vanii przybiegła z Flamenco podnieśli mnie i zanieśli do stada było wielkie zbiegowisko wokół mnie... Na drugi dzień spokojnie się podniosłem i całkiem już nie bolało no dobra trochę... Poszedłem do Flamenco
-Flamenco... dzięki za uratowanie życia...-
-Nie no spoko-
Odeszłem no i poszedłem do Vanii
-Vanii, naprawdę ja Cię bardzo bardzo mocno kocham i dziękuje za uratowanie życia... Na serio a właśnie jaka odpowiedź
-River, jesteś czarujący em.....-
C.D Vanii
-Flamenco... dzięki za uratowanie życia...-
-Nie no spoko-
Odeszłem no i poszedłem do Vanii
-Vanii, naprawdę ja Cię bardzo bardzo mocno kocham i dziękuje za uratowanie życia... Na serio a właśnie jaka odpowiedź
-River, jesteś czarujący em.....-
C.D Vanii
Od Primawery - CD Flamenco
-Co chciałbyś odwiedzić najpierw? - spytałam wesoło. Zawsze starałam się utrzymywać pozytywny ton głosu, mimo, że nie zawsze w życiu byłam taka wesoła. Nadal pamiętam tą ranę, jaką zadał mi Kaspian, mój były partner. I nie wiem, czy kiedykolwiek zaufam jakiemuś ogierowi. Oczywiście, ufam np. Free. Flamenco też wzbudza moje zaufanie. Jednak czy prawdziwie któremuś z ogierów zaufam? O to jest pytanie dobre dla filozofów.
-Ja...nie... - zmieszał się nieco. Wtedy przypomniałam sobie, że przecież nie zna tych terenów. Zaśmiałam się nerwowo i dodałam:
-Znaczy chodzi mi o teren... Jakieś masz specjalne wymagania... Jakieś tajemnicze, osnute niebezpieczeństwem miejsce czy znacznie spokojniejsze? - spytałam się z tym samym przyjaznym uśmiechem
Flamenco? ;)
-Ja...nie... - zmieszał się nieco. Wtedy przypomniałam sobie, że przecież nie zna tych terenów. Zaśmiałam się nerwowo i dodałam:
-Znaczy chodzi mi o teren... Jakieś masz specjalne wymagania... Jakieś tajemnicze, osnute niebezpieczeństwem miejsce czy znacznie spokojniejsze? - spytałam się z tym samym przyjaznym uśmiechem
Flamenco? ;)
Od Primawery - CD Sparty
-Ty się tutaj pilnuj ze słowami, nie zapominaj z kim rozmawiasz - syknęłam, nieźle rozzłoszczona - Takim zachowaniem wcale sobie u mnie nie polepszasz opinii a wręcz przeciwnie - dodałam, już bardziej opanowana
Zmierzyła mnie złym i smutnym wzrokiem.
-No co jeszcze masz do powiedzenia? - zawołała Sparta, nadal swoich niemiło brzmiącym głosem
-Nie do mnie takim tonem - prychnęłam, unosząc z dumą głowę - Jestem Alfą i należy mi się choć trochę szacunku. Jeśli nie będziesz przestrzegać tutejszych norm, wylecisz ze stada. I teraz nie żartuję - dodałam, a moje oczy zalśniły dziwnym blaskiem.
Sparta?
Zmierzyła mnie złym i smutnym wzrokiem.
-No co jeszcze masz do powiedzenia? - zawołała Sparta, nadal swoich niemiło brzmiącym głosem
-Nie do mnie takim tonem - prychnęłam, unosząc z dumą głowę - Jestem Alfą i należy mi się choć trochę szacunku. Jeśli nie będziesz przestrzegać tutejszych norm, wylecisz ze stada. I teraz nie żartuję - dodałam, a moje oczy zalśniły dziwnym blaskiem.
Sparta?
Od Sparty - CD Primawery
-Nie masz do mnie zaufania a ja Ci nic nie zrobiłam! Ta sprawiedliwość mnie dołuje! - krzyczałam jak jakaś opętana
-Sparta, spokojnie. Po prostu nikogo nie szukam na rolę bety - uspokajała mnie Prima ale nadaremno
-Nie! - wrzasnęłam zła na wszystko co żyje - Co z Ciebie za alfa jak nikomu nie ufasz! - krzyczałam na zmianę z piszczeniem
Prima?
-Sparta, spokojnie. Po prostu nikogo nie szukam na rolę bety - uspokajała mnie Prima ale nadaremno
-Nie! - wrzasnęłam zła na wszystko co żyje - Co z Ciebie za alfa jak nikomu nie ufasz! - krzyczałam na zmianę z piszczeniem
Prima?
Od Primawery - CD Sparty
Zaskoczyło mnie trochę jej pytanie. Co prawda, jest tu od dawna ale... Nie mam tak szczerze do niej żadnego zaufania. Nie jest ani za miła, ani za pomocna. Często jest chamska. I nie jest aktywna w stadzie. Jak dla mnie całkowicie nie pasuje na to stanowisko.
-No wiesz... - zaczęłam się zastanawiać co jej na to odpowiedzieć. Nie chciałam jej jakoś zranić, ale prawda jest gorzka.
-Nie??? Dlaczego nie?? - krzyknęła pełna gniewu i smutku. Kopnęła kopytem w leżący na ziemi kamień. Ten upadł gdzieś daleko z hukiem.
-Nie jesteś za aktywna w stadzie i... tak jakoś nie wiem... Po prostu nie szukam na razie nikogo na zastępce. - uśmiechnęłam się do niej przepraszająco
Sparta?
-No wiesz... - zaczęłam się zastanawiać co jej na to odpowiedzieć. Nie chciałam jej jakoś zranić, ale prawda jest gorzka.
-Nie??? Dlaczego nie?? - krzyknęła pełna gniewu i smutku. Kopnęła kopytem w leżący na ziemi kamień. Ten upadł gdzieś daleko z hukiem.
-Nie jesteś za aktywna w stadzie i... tak jakoś nie wiem... Po prostu nie szukam na razie nikogo na zastępce. - uśmiechnęłam się do niej przepraszająco
Sparta?
Od Flamenco - CD Primawery
Zmieszałem się nieco. Chociaż wiedziałem, że mogę jej zaufać nadal coś mi się zdawało, że to nie jest pewne, czy nasza znajomość jest bezpieczna.
-Nie wiem sam... - zacząłem się wahać
Primawera cierpliwie stała i czekała, aż się zdecyduję. Po chwili wahań, rozmyślań postanowiłem:
-A więc pójdę...
Primawera pojaśniała z radości.
-Oj, na pewno nie pożałujesz! - zawołała z entuzjazmem w głosie. Nie byłem taki optymistyczny ale no dobra. Ruszyłem za nią.
Primawera? ;)
-Nie wiem sam... - zacząłem się wahać
Primawera cierpliwie stała i czekała, aż się zdecyduję. Po chwili wahań, rozmyślań postanowiłem:
-A więc pójdę...
Primawera pojaśniała z radości.
-Oj, na pewno nie pożałujesz! - zawołała z entuzjazmem w głosie. Nie byłem taki optymistyczny ale no dobra. Ruszyłem za nią.
Primawera? ;)
Od Sparty
Byłam bardzo jednego ciekawa. Byłam w tym stadzie długo. Chciałam pogadać z Primą na jeden temat. Pobiegłam więc tam gdzie zwykle była. Stała tam z jakimś ogierem. No proszę, miłość kwitnie...
-Hej Prima! - zawołałam radośnie
-Cześć Sparta - zaśmiała się
-Co słychać? - spytałam
-Ok a tam?
-Też - kiwnęłam łbem - Mam pytanie
-Jakie?
-Czy mogłabym być klaczą beta?
Prima, CD? :3
-Hej Prima! - zawołałam radośnie
-Cześć Sparta - zaśmiała się
-Co słychać? - spytałam
-Ok a tam?
-Też - kiwnęłam łbem - Mam pytanie
-Jakie?
-Czy mogłabym być klaczą beta?
Prima, CD? :3
Od Primawery - CD Athen'a
-Pod drzewem nie będzie dobrze się schować - stwierdziłam. patrząc jak opiera się od drzewo.
-A masz lepszy pomysł? - zapytał się
-Chodź do mnie, do mojej jaskini. Tam nie dość, że będzie ciepło to nie zmokniemy - zaproponowała ciepło
Ruszyliśmy więc w tamtym kierunku. Akurat gdy zatrzasnęłam drzwi od mojej jaskini usłyszałam, jak deszcz uderza mocno o ziemie. W samą porę się schowaliśmy.
-No to mam dla Ciebie przykrą wiadomość - uśmiechnęłam się zadziornie, spoglądając na ogiera.
-Jaką?
-Te dwie godziny będziesz zmuszony przebywać ze mną pod jednym dachem. Już się lepiej módl, aby deszcz przestał padać - moje oczy zalśniły łobuzersko
-Nie przesadzaj - prychnął - Może nie będzie tak źle.
Usłyszałam grzmienie. Jak to dobrze, że jesteśmy tu w jaskini. Pod drzewem nie dobrze jest spędzać burzę. Tak mi zawsze powtarzała mama.
Wyjrzałam z jaskini na chwilę by ocenić stan pogody. Lało jak z cebra, co chwila na niebie pojawiała się błyskawica i grzmiało straszliwie.
-No to chyba trochę poczekamy na polepszenie się pogody - pokręciłam głową, mając nadzieję, że niedługo się przejaśni.
Athen? ;)
-A masz lepszy pomysł? - zapytał się
-Chodź do mnie, do mojej jaskini. Tam nie dość, że będzie ciepło to nie zmokniemy - zaproponowała ciepło
Ruszyliśmy więc w tamtym kierunku. Akurat gdy zatrzasnęłam drzwi od mojej jaskini usłyszałam, jak deszcz uderza mocno o ziemie. W samą porę się schowaliśmy.
-No to mam dla Ciebie przykrą wiadomość - uśmiechnęłam się zadziornie, spoglądając na ogiera.
-Jaką?
-Te dwie godziny będziesz zmuszony przebywać ze mną pod jednym dachem. Już się lepiej módl, aby deszcz przestał padać - moje oczy zalśniły łobuzersko
-Nie przesadzaj - prychnął - Może nie będzie tak źle.
Usłyszałam grzmienie. Jak to dobrze, że jesteśmy tu w jaskini. Pod drzewem nie dobrze jest spędzać burzę. Tak mi zawsze powtarzała mama.
Wyjrzałam z jaskini na chwilę by ocenić stan pogody. Lało jak z cebra, co chwila na niebie pojawiała się błyskawica i grzmiało straszliwie.
-No to chyba trochę poczekamy na polepszenie się pogody - pokręciłam głową, mając nadzieję, że niedługo się przejaśni.
Athen? ;)
Ma ktoś pomysł...
Ma ktoś pomysł...
Na jakiś konkurs czy coś? Bo z tego co widzę sporo starych członków tego stada chciało konkurs.
Ma ktoś może jakiś pomysł? Bo u mnie w głowie pustka i nicość
+
A i w najbliższych dniach w naszym stadzie pojawi się waluta i sklep. A więc... czekajcie ;D
~Primawera
Od Ahen'a-cd Primawery
-Będzie padać długo-powiedziałem i oparłem się o pień drzewa
-Nie musi mam moc pogody.
-Wiem, ale długo nie padało. Niech sobie trochę pokropi
-Przynajmniej już..
-Nie przerywam ci w środku zdania-dokończyłem za nią.- Zabawnie jest nawet kogoś tak wkurzać, ale jeśli chcesz mogę przestać, a wiem, że chcesz więc dobra. Tylko czasami-uśmiechnąłem się
-Dzięki
-Nie ma za co.
-To może jak przestanie padać oprowadzę cię po terenach?
-Chętnie. A samo przestanie za jakieś 2 godziny. Więc jeśli nie chcemy bardziej zmoknąć. Przynajmniej ja, musimy tu trochę zostać-powiedziałem
Primawera??
-Nie musi mam moc pogody.
-Wiem, ale długo nie padało. Niech sobie trochę pokropi
-Przynajmniej już..
-Nie przerywam ci w środku zdania-dokończyłem za nią.- Zabawnie jest nawet kogoś tak wkurzać, ale jeśli chcesz mogę przestać, a wiem, że chcesz więc dobra. Tylko czasami-uśmiechnąłem się
-Dzięki
-Nie ma za co.
-To może jak przestanie padać oprowadzę cię po terenach?
-Chętnie. A samo przestanie za jakieś 2 godziny. Więc jeśli nie chcemy bardziej zmoknąć. Przynajmniej ja, musimy tu trochę zostać-powiedziałem
Primawera??
poniedziałek, 12 maja 2014
Od Vaniilii - CD Rivera
Spojrzałam ku niebu i zobaczyłam że zaczyna się ściemniać w zastraszającym tempie. Ogarnęła mnie panika, nie mogłam tutaj zostawić Rivera. Był w okropnym stanie. Ale z drugiej strony bałam się nocy. Nie wiedziałam co mam robić, jeśli zostanę z Riverem i dalej będę go leczyć to opadnę z sił. Postanowiłam że sprowadzę pomoc ze stada.
- Zostań tutaj i nie próbuj wstawać. - Szepnęłam ogierowi do ucha.
- Gdzie idziesz?
- Muszę sprowadzić pomoc, jeśli tutaj zostanę to nie będę mogła ci pomóc.
- Wracaj szybko. - Wycharczał River. Skinęłam głową i jak najszybciej pogalopowałam do stada. Czasu miałam niewiele a droga była długa i męcząca. Próbowałam przyśpieszyć ale kiedy to robiłam mięśnie piekł mnie niesamowicie i nogi odmawiały posłuszeństwa. Ale na szczęście zbliżałam się do domu a przede mną rysowały się kontury pasących się koni. Ten widok podniósł mnie na duchu, mimo bólu przyśpieszyłam i zatrzymałam się dopiero wtedy gdy dotarłam do celu. Zdyszana zaczęłam się rozglądać, bałam się podejść do którego kolwiek z koni i poprosić go o pomoc. Wiedziałam że jeśli czegoś nie wymyślę to River zginie. Zdesperowana krzyknęłam :
- POMOCY!!!
( Ktoś dokończy?)
- Zostań tutaj i nie próbuj wstawać. - Szepnęłam ogierowi do ucha.
- Gdzie idziesz?
- Muszę sprowadzić pomoc, jeśli tutaj zostanę to nie będę mogła ci pomóc.
- Wracaj szybko. - Wycharczał River. Skinęłam głową i jak najszybciej pogalopowałam do stada. Czasu miałam niewiele a droga była długa i męcząca. Próbowałam przyśpieszyć ale kiedy to robiłam mięśnie piekł mnie niesamowicie i nogi odmawiały posłuszeństwa. Ale na szczęście zbliżałam się do domu a przede mną rysowały się kontury pasących się koni. Ten widok podniósł mnie na duchu, mimo bólu przyśpieszyłam i zatrzymałam się dopiero wtedy gdy dotarłam do celu. Zdyszana zaczęłam się rozglądać, bałam się podejść do którego kolwiek z koni i poprosić go o pomoc. Wiedziałam że jeśli czegoś nie wymyślę to River zginie. Zdesperowana krzyknęłam :
- POMOCY!!!
( Ktoś dokończy?)
Li
Imię: Li
Płeć: Ogier
Wiek: 6 lat
Charakter: Mój charakter jest dosyć "silny". Jestem odważy i waleczny, ale nie podejmuję walki zbyle powodu. Nie lubię stosować bezsensowej przemocy. Jestem bardzo rozważny i nie podejmuję pochobnych decyzji. Lubię przebywac w towarzystwie innych koni. Niestety jestem też bardzo kochliwy.
Stanowisko: Wojownik
Moc: Potrafię zamieniać się w tygrysa
Partner: Bardzo podoba mi się jedna z klaczy.
Historia: Urodziłem się na małej fermie w Algli. Od małego przejwaiałem ogromny talent do szybkiego galopowania. Moi właściciele postanowili mnie sprzedać, dobremu hodowcy, który miał się mną opiekować. Ale cóż nie wyszło mu. Letniej nocy jego stajnie zajęła się ogniem i większość koni (w tym ja ) uciekło do pobliskiego lasu. Długo się tułałem po puszczy aż natknąłem się na pewne stado, do którego dołączyłem.
Na howrse: Wonderbolt
Od Primawery - CD Flamenco
-Doskonale Ciebie rozumiem - szepnęłam cichutkim głosem, słyszalnym tylko dla niego - Każdy z nas ma takie tajemnice, których nikomu, za żadne skarby nie powie. Też tak mam, nie martw się.
Kiwnął głową i zapadła cisza. Od czasu do czasu przerywało ją kumkanie żab. Czasem przelatywał nad nami jakiś ptak, ćwierkając wesoło wiosenną melodyjkę. A poza tym panowała cisza. Flamenco wpatrywał się w ziemię, kopiąc w ziemi.
-Ponawiam pytanie - przerwałam ciszę - Czy chcesz, abym pokazała Ci tereny stada? Z takim specem jak ja, to dowiesz się więcej niż byś sam pozwiedzał.
Flamenco? ;3
Kiwnął głową i zapadła cisza. Od czasu do czasu przerywało ją kumkanie żab. Czasem przelatywał nad nami jakiś ptak, ćwierkając wesoło wiosenną melodyjkę. A poza tym panowała cisza. Flamenco wpatrywał się w ziemię, kopiąc w ziemi.
-Ponawiam pytanie - przerwałam ciszę - Czy chcesz, abym pokazała Ci tereny stada? Z takim specem jak ja, to dowiesz się więcej niż byś sam pozwiedzał.
Flamenco? ;3
Od Primawery - CD Ahen'a
Zadziwiła mnie wiedza ogiera, chwilę zastanawiałam się skąd to może wiedzieć. I tu nagle olśnienie. Pewnie umie czytać w myślach. To rzadka moc, rzadko trafiam na takiego konia. Kiedyś i ja umiałam czytać innym w myślach, ale poprzez nieużywanie tej mocy całkowicie ją zatraciłam. Cóż, tak bywa.
-A więc jak widzę, umiesz czytać w myś... - znowu nie dokończyłam, gdyż mi przerwał Ahen.
-Tak - odpowiedział z dumą
No proszę, proszę. I to teraz w takim stadzie co ja, jest koń o takich zdolnościach. Właśnie kogoś takiego szukaliśmy.
-Ładnie to tak przerywać klaczy? - spytałam zadziornie. Wreszcie udało mi się wykrztusić całe zdanie. Nie przerwał mi Ahen. Nie udało mu się.
Ahen? ;D Sorry, że takie krótkie ale brak weny mnie złapał. Taka ciężka choroba ;_;
Od Aschley - CD Catona
Galopować po powietrzu to cudna rzecz. Nagle zatrzymałam się i spojrzałam w dół, nie widziałam Catona. Gdzie on zniknął? Obejrzałam się i w dali ujrzałam biegnącego, a bardziej idącego ogiera. Był cały spocony. Podleciałam i opadałam na ziemie.
-Co się dzieje? Nie dajesz rady?- spytałam spokojnie.
-Za..... szybko.....lecisz...-dyszał. Przewróciłam oczami i podałam mu eliksir
-Po co i na co?-zapytał.
-Dzięki niemu odzyskasz sił a zaraz przygotuje byś mógł latać- odparłam
-Latać?!- spytał zdumiony.
-Tak a teraz pij ten- odpowiedziałam podając butlę i odeszłam kawałek szukając odpowiednich rzeczy do zrobienia eliksiru. Kiedy je znalazłam to przygotowałam miksturę. Następnie dałam ją Catonowi który był już wypoczęty. Potem spróbował latać. Śmiałam się przy tym jak źrebie. To było takie komiczne
-Z czego się śmiejesz?- zapytał.
-Z ciebie, śmiesznie wyglądasz gdy próbujesz latać- powiedziałam z uśmiechem.
Caton? Nie wiem czy dobrze pisze twoją nazwę..........wiec się nie obraź.
-Co się dzieje? Nie dajesz rady?- spytałam spokojnie.
-Za..... szybko.....lecisz...-dyszał. Przewróciłam oczami i podałam mu eliksir
-Po co i na co?-zapytał.
-Dzięki niemu odzyskasz sił a zaraz przygotuje byś mógł latać- odparłam
-Latać?!- spytał zdumiony.
-Tak a teraz pij ten- odpowiedziałam podając butlę i odeszłam kawałek szukając odpowiednich rzeczy do zrobienia eliksiru. Kiedy je znalazłam to przygotowałam miksturę. Następnie dałam ją Catonowi który był już wypoczęty. Potem spróbował latać. Śmiałam się przy tym jak źrebie. To było takie komiczne
-Z czego się śmiejesz?- zapytał.
-Z ciebie, śmiesznie wyglądasz gdy próbujesz latać- powiedziałam z uśmiechem.
Caton? Nie wiem czy dobrze pisze twoją nazwę..........wiec się nie obraź.
niedziela, 11 maja 2014
Od Ahen'a
Stąpałem po stepie. Od kilku dni nie padało. Skupiałem myśli próbując wyczuć co się stanie. Nagle poczułem coś mokrego na nosie. Kilka kropli pierwszego deszczu zaczęło padać. Po chwili byłem cały mokry. Kolejne krople wody spływały po mojej karej sierści. Grzywa była też cała mokra i opadała mi na oczy. Stanąłem pod drzewem. Minęła jakaś godzina. Ciągle padało.
-Kim jesteś?-spytałem gdyż wyczułem czyjeś myśli.
-Raczej ja powinnam cię o to zapytać.
-Byłem pierwszy.-rzekłem
-Jestem Primawera. Alfa tych terenów. A ty?
-Ogier. Na imię mam Ahan. Czyli prowadzisz stado.
-Tak
-Ale to już wiedziałem. Odpowiedź na twoje następne pytanie brzmi tak: Chętnie dołączę-powiedziałem i uśmiechnąłem się. Czytałem w jej umyśle wszystko co chciała do mnie powiedzieć.
Primawera dokończ
-Kim jesteś?-spytałem gdyż wyczułem czyjeś myśli.
-Raczej ja powinnam cię o to zapytać.
-Byłem pierwszy.-rzekłem
-Jestem Primawera. Alfa tych terenów. A ty?
-Ogier. Na imię mam Ahan. Czyli prowadzisz stado.
-Tak
-Ale to już wiedziałem. Odpowiedź na twoje następne pytanie brzmi tak: Chętnie dołączę-powiedziałem i uśmiechnąłem się. Czytałem w jej umyśle wszystko co chciała do mnie powiedzieć.
Primawera dokończ
Ahen
Imię: Ahen
Płeć: Ogier
Wiek: 6 lat
Charakter: Odważny, rozkazujący, inteligentny, pomocny, uparty, niezależny, zdecydowany, najpierw myśli potem robi, nie pozwala sobie w kasze dmuchać, potrafi wybaczyć lecz nigdy nie zapomina tego kto wyrządził mu krzywdę.
Stanowisko: Obrońca
Moc: Czytanie w myślach
Partner: Szuka
Historia: Już jego przodkowie byli dzikimi końmi. Gdy miał 2 lata postanowił walczyć ze swoim kuzynem o stanowisko alfy. Wygrał. Niestety tuż po tym jak stał się alfą ludzie natrafili na jego stado. Rozproszyli się. Wszyscy pogalopowali w inną stronę. Rodzina, przyjaciele. Tylko Ahen nie biegł samotnie. Koło niego uciekała też jego bardzo bliska przyjaciółką. Gdy i ją pojmali nie mógł się z tym pogodzić. Była najważniejszą osobą w jego życiu. Po tym zajściu snuł się samotnie aż trafił tutaj.
Na howrse: Maja666666
Od Flamenco - CD Primawery
-To już nie Twoja sprawa - syknąłem, odwracając się gwałtownie. Klacz aż podskoczyła. Nie obchodziło mnie to. Zezłościła mnie jej ciekawość. Skoro nie wie kim jestem, jaką miałem przeszłość to niech mnie nie ocenia! A może ja miałem złą przeszłość, co? I ona jest alfą. Dziwny ten świat.
-Zaczekaj! - zawołała za mną, gdy ruszyłem przed siebie. Coś kazało mi się zatrzymać. Spojrzałem na nią. W jej oczach była nutka błagania bym sobie nie szedł. To mnie zatrzymało całkowicie.
-Przepraszam... - powiedzieliśmy w tym samym momencie
Zapadła krępująca cisza.
-Przepraszam, poniosło mnie trochę - przeprosiłem ją, nim zdążyła zabrać głos - Po prostu... Nie chcę, abyś wiedziała. To tajemnica... I tyle - powiedziałem, starając się uśmiechnąć
Primawero? :3
-Zaczekaj! - zawołała za mną, gdy ruszyłem przed siebie. Coś kazało mi się zatrzymać. Spojrzałem na nią. W jej oczach była nutka błagania bym sobie nie szedł. To mnie zatrzymało całkowicie.
-Przepraszam... - powiedzieliśmy w tym samym momencie
Zapadła krępująca cisza.
-Przepraszam, poniosło mnie trochę - przeprosiłem ją, nim zdążyła zabrać głos - Po prostu... Nie chcę, abyś wiedziała. To tajemnica... I tyle - powiedziałem, starając się uśmiechnąć
Primawero? :3
Od Primawery - CD Flamenco
-A może szanowny pan Flamenco zechciałby zobaczyć teraz tereny stada, do jakiego właśnie dołączył? - spytałam z uśmiechem, mówiąc nadal delikatnie i spokojnie. Nie chciałam go wystraszyć ani nic. Ale był bardzo nieufny. W sumie mi to nie przeszkadzało. Spotyka się różne konie, jedne cichsze, drugie chętnie do pogaduszek a trzecie chcą być tylko same.
-Sam nie wiem... Czy to nie.... - wahał się, nie był pewny co odpowiedzieć.
-Żaden problem! - zawołałam dosyć gwałtownie. Cofnął się parę kroków i zmierzył mnie spojrzeniem. Nie był pewny, czy jestem bezpieczna.
-Spokojnie, nie martw się. - powiedziałam uspokajająco
W jego oczach zabłysnęła lekka złość. Zarzucił głową i odparł, patrząc na mnie trochę zdenerwowany:
-Nie martwię się ani się Ciebie nie boję
-To czemu ciągle wyglądasz jakbyś widział ducha? - wymsknęło mi się całkowicie mimowolnie.
Flamenco? ;)
-Sam nie wiem... Czy to nie.... - wahał się, nie był pewny co odpowiedzieć.
-Żaden problem! - zawołałam dosyć gwałtownie. Cofnął się parę kroków i zmierzył mnie spojrzeniem. Nie był pewny, czy jestem bezpieczna.
-Spokojnie, nie martw się. - powiedziałam uspokajająco
W jego oczach zabłysnęła lekka złość. Zarzucił głową i odparł, patrząc na mnie trochę zdenerwowany:
-Nie martwię się ani się Ciebie nie boję
-To czemu ciągle wyglądasz jakbyś widział ducha? - wymsknęło mi się całkowicie mimowolnie.
Flamenco? ;)
Od Flamenco - CD Primawery
Primawera wydawała mi się nie dość, że dosyć ładną klaczą to dodatkowo bardzo miłą. Nie wyglądała, jakby miała komuś zrobić krzywdę. Mimo to, bałem się trochę, co pomyślą o mnie inni w jej stadzie. Nie wiadomo, może od razu mnie odrzucą? Albo znajdą we mnie kozła ofiarnego i będą zwalać na mnie każdą winę?
-A jaka panuje atmosfera w stadzie? - spytałem, nadal dosyć niepewnie. Wiedziałem już, że nie schowam przed nią mojej niepewności i strachu. Wszystko dokładnie wypatrzyła swoim czujnym spojrzeniem. Mimo to, nie wyglądała, jakby miała się naśmiewać, że jestem tchórzem i tak dalej. Była niegroźna.
-Bardzo dobra - odpowiedziała przyjaźnie - Co prawda, stado się nieco chyli ku upadkowi, wiele koni z niego odchodzi, mało kogo się widuje, jednak poza tym atmosfera jest świetna. Jedynie trzeba uważać na taką karą klacz, Spartę. Ona potrafi być niemiła, ale raczej nic nikomu nie zrobi - dodała jeszcze
Mało kogo się widuje... Wszyscy się lubią. Albo prawie wszyscy. A jeśli tereny są tak ładne jak ten no to moja decyzja jest prosta. Dołączę.
-Tak więc... Dołączę - powiedziałem, z nerwowym uśmiechem na pysku.
Primawero? ;)
-A jaka panuje atmosfera w stadzie? - spytałem, nadal dosyć niepewnie. Wiedziałem już, że nie schowam przed nią mojej niepewności i strachu. Wszystko dokładnie wypatrzyła swoim czujnym spojrzeniem. Mimo to, nie wyglądała, jakby miała się naśmiewać, że jestem tchórzem i tak dalej. Była niegroźna.
-Bardzo dobra - odpowiedziała przyjaźnie - Co prawda, stado się nieco chyli ku upadkowi, wiele koni z niego odchodzi, mało kogo się widuje, jednak poza tym atmosfera jest świetna. Jedynie trzeba uważać na taką karą klacz, Spartę. Ona potrafi być niemiła, ale raczej nic nikomu nie zrobi - dodała jeszcze
Mało kogo się widuje... Wszyscy się lubią. Albo prawie wszyscy. A jeśli tereny są tak ładne jak ten no to moja decyzja jest prosta. Dołączę.
-Tak więc... Dołączę - powiedziałem, z nerwowym uśmiechem na pysku.
Primawero? ;)
Informacja
Witajcie
W tym blogu występuję jako Flamenco. Postanowiłam pomagać naszej drogiej Primawerze, widząc, że to stado chyli się powoli ku upadkowi. A sama ona nie umie się połapać co gdzie dodać i dodatkowo ma inne obowiązki, więc od teraz ja będę jej pomagać.
Od dzisiaj opowiadania, formularze itd. możecie wysyłać też do Again na howrse.pl.
Galadriela odchodzi!
Przepraszam bardzo, ale i ja nie mogę wchodzić na bloga. Tak więc Galadriela odchodzi....
Dopisek od Primawery: Świetnie, wszystko się sypie.
Dopisek od Primawery: Świetnie, wszystko się sypie.
Abyss odchodzi!
No tak, zaraz całe stado odejdzie. Z dniem dzisiejszym odchodzi od nas Abyss. Jeśli zechcesz wrócić, przyjmiemy Cię tutaj z otwartymi ramionami! O ile stado do tego czasu się utrzyma ;_;
Od Alex'a - CD Vaniilii
-Ale dzięki takim przygodom poznajesz bardziej świat i życie... No i wreszcie coś się w życiu dzieje! - zawołałem z nie do ukrycia entuzjazmem, po trochu drocząc się z nią.
Spojrzała na mnie, kręcąc głową. Ani trochę się ze mną nie zgadzała. A ja lubiłem się droczyć.
-Coś się dzieje? Ja już bym wolała, aby nic się nie działo! - to mówiąc, ruszyła do przodu. Ja poszedłem za nią, niczym jakiś cień.
-W sumie po tych przygodach miło będzie ujrzeć spokojną jaskinię, albo cokolwiek innego - powiedziałem w końcu
Vaniilia, brak weny.
Spojrzała na mnie, kręcąc głową. Ani trochę się ze mną nie zgadzała. A ja lubiłem się droczyć.
-Coś się dzieje? Ja już bym wolała, aby nic się nie działo! - to mówiąc, ruszyła do przodu. Ja poszedłem za nią, niczym jakiś cień.
-W sumie po tych przygodach miło będzie ujrzeć spokojną jaskinię, albo cokolwiek innego - powiedziałem w końcu
Vaniilia, brak weny.
Od Primawery - CD Flamenco
-Jestem Primawera - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie. Wyglądał na dumnego, aczkolwiek lekko wystraszonego ogiera. No ale go tutaj przecież nikt nie zagryzie, nie? Wilków nie ma, no chyba, że przyjazne. A inne konie nie są groźne. Może do Sparty lepiej aby nie podchodził, ale to na tyle.
-Nikt Cię tutaj nie zagryzie, spokojnie - starałam się go uspokoić. Rzucił mi nerwowe spojrzenie. Widocznie zdziwił się, że zdążyłam wyczytać z jego oczu jak bardzo się mnie boi.
-Ale ja się nie boję - zarzucił łbem do góry i okręcił pyskiem w powietrzu. Uśmiechnęłam się znowu przyjaźnie. Nagle nasze oczy spotkały się. Jego czarne, lśniące oczy zetknęły się z moimi ciemnymi. Trwało to chwilę, jednak poczułam jakby minęły godziny. W końcu odwrócił wzrok.
-Jest tu jakieś stado? - odchrząknął, by przerwać tą długą i niemiłosierną ciszę, jaka wokół nas zapanowała.
-Tak - kiwnęłam głową - Ja prowadzę stado Wiosny. Jak chcesz możesz dołączyć - zaproponowałam mu.
Flamenco? :3
Od Rivera - CD Vaniilii
-eee.. co się stało...?- po tych słowach poczułem przeszywający ból mniej więcej w płucach
-nie ruszaj się, walczyłeś z ogierem on nie żyje a ty jesteś w nie najlepszym stanie- Na prawdę i ja go zabiłem ? Zadałem pytanie do siebie jestem głupi
-nic ci nie jest ?- podniosłem się... i upadłem.
-nie ruszaj się bo jeszcze coś gorszego będzie leż. Mi nic nie jest nie martw się
-vanii to co jaka odpowiedź na moje pytanie
-ehhh.... river mogę ci odpowiedzieć później dobra ?
-no dobra dobra.. dobrze że tobi nic nie jest- po tych słowach straciłem przytomność. Ponieważ w moich płucach był ogrom krwi
-potrzebuje pomocy. Przecież zaraz się ściemni i co ???
Vaniilia na powagę
Vaniilia, cd?
-nie ruszaj się, walczyłeś z ogierem on nie żyje a ty jesteś w nie najlepszym stanie- Na prawdę i ja go zabiłem ? Zadałem pytanie do siebie jestem głupi
-nic ci nie jest ?- podniosłem się... i upadłem.
-nie ruszaj się bo jeszcze coś gorszego będzie leż. Mi nic nie jest nie martw się
-vanii to co jaka odpowiedź na moje pytanie
-ehhh.... river mogę ci odpowiedzieć później dobra ?
-no dobra dobra.. dobrze że tobi nic nie jest- po tych słowach straciłem przytomność. Ponieważ w moich płucach był ogrom krwi
-potrzebuje pomocy. Przecież zaraz się ściemni i co ???
Vaniilia na powagę
Vaniilia, cd?
sobota, 10 maja 2014
Od Flamenco
Czy znasz uczucie, gdy wszystko od początku, odkąd istniejesz obraca się przeciw Tobie? Rani Cię, chcąc Cie zmienić. Ty nie chcesz. Walczysz z nimi zaciekle. A oni jeszcze gorzej ranią. Każdy normalny po miesiącu by oszalał. A ja w takim piekle żyłem 3 lata.
Więcej nie powiem. To tajemnica. Kto ranił, gdzie ranił, po co to robił... Nie lubię mojej przeszłości. Tak więc nazywam ją piekłem. Jednak obecnie chcę ją wymazać z przeszłości. Dlatego o niej nie wspominam.
Na imię mi Flamenco. Pochodzę z hiszpańskiego rodu Ognistych. Wędruję już długi czas. Cały rok. Samotnie. Zawsze samotnie. Nigdy nie miałem kolegi, koleżanki. A co dopiero przyjaciela bądź przyjaciółki. A co dopiero kogoś, kto mnie kochał i kogo ja mógłbym kochać. Moja matka nawet nie żyła za długo. Po jej śmierci prawdziwie wszystko się zakończyło...
Ale to przeszłość, życie jednak dalej trwa. Trzeba wstać i iść dalej. Póki życie jest, trzeba żyć.
Właśnie znajdowałem się na jakiś terenach stada. Stado Wiosny, bodajże. Jednak nie wiedziałem czy dołączyć. Bałem się innych koni. Po tych słowach, po czynach tamtych z tamtego stada bałem się wszystkich. Tchórzyłem, widząc jakiegoś konia. Zawsze uciekałem. Dlaczego się zgubiłem, skoro nie mam gdzie iść...
Flamenco, do przodu - powiedziałem sam do siebie. Trzeba myśleć pozytywnie. Bo inaczej wpadnę w doła, a z doła trudno wyjść. Dół przerodzi się w kanion, a to nie będzie za fajne...
-Witaj... - usłyszałem za sobą głos klaczy. Wzdrygnąłem się lekko. Teraz nie ucieknę. Muszę coś odpowiedzieć.
-Czeeeść... - odparłem, a głos cały mi się trząsł. Bałem się co może się stać, bałem się. Niby ogiery są odważne, ale nie ja...
-Co ty tu robisz? - zapytała delikatnie, aczkolwiek z nutą stanowczości
-Nic.... - wyszeptałem z przerażeniem. Spodziewałem się, że mnie zaraz stąd wygoni albo zaraz zaatakuje. Ale nie miałem gdzie uciekać. Odwróciłem się, aby ją zobaczyć. Była to siwa, wysoka i ładna klacz. Patrzyła na mnie z ciekawością. Spojrzałem na nią bojaźliwie. Nie wiedziałem kim jest. Odwróciłem szybko wzrok i spojrzałem się w niebo.
-Nic? - uśmiechnęła się lekko - Kim jesteś?
-Flamenco - odparłem, próbując maskując strach dumą. Podniosłem dumnie łeb, mimo strachu. Niech nie myśli, że gada z tchórzem.
-Ładne imię - gdy powiedziała taki komplement poczułem ciepło w sercu.
Nigdy czegoś takiego nie czułem.
-A ty? - spytałem, tak jakby od niechcenia.
Primawera? :3
Więcej nie powiem. To tajemnica. Kto ranił, gdzie ranił, po co to robił... Nie lubię mojej przeszłości. Tak więc nazywam ją piekłem. Jednak obecnie chcę ją wymazać z przeszłości. Dlatego o niej nie wspominam.
Na imię mi Flamenco. Pochodzę z hiszpańskiego rodu Ognistych. Wędruję już długi czas. Cały rok. Samotnie. Zawsze samotnie. Nigdy nie miałem kolegi, koleżanki. A co dopiero przyjaciela bądź przyjaciółki. A co dopiero kogoś, kto mnie kochał i kogo ja mógłbym kochać. Moja matka nawet nie żyła za długo. Po jej śmierci prawdziwie wszystko się zakończyło...
Ale to przeszłość, życie jednak dalej trwa. Trzeba wstać i iść dalej. Póki życie jest, trzeba żyć.
Właśnie znajdowałem się na jakiś terenach stada. Stado Wiosny, bodajże. Jednak nie wiedziałem czy dołączyć. Bałem się innych koni. Po tych słowach, po czynach tamtych z tamtego stada bałem się wszystkich. Tchórzyłem, widząc jakiegoś konia. Zawsze uciekałem. Dlaczego się zgubiłem, skoro nie mam gdzie iść...
Flamenco, do przodu - powiedziałem sam do siebie. Trzeba myśleć pozytywnie. Bo inaczej wpadnę w doła, a z doła trudno wyjść. Dół przerodzi się w kanion, a to nie będzie za fajne...
-Witaj... - usłyszałem za sobą głos klaczy. Wzdrygnąłem się lekko. Teraz nie ucieknę. Muszę coś odpowiedzieć.
-Czeeeść... - odparłem, a głos cały mi się trząsł. Bałem się co może się stać, bałem się. Niby ogiery są odważne, ale nie ja...
-Co ty tu robisz? - zapytała delikatnie, aczkolwiek z nutą stanowczości
-Nic.... - wyszeptałem z przerażeniem. Spodziewałem się, że mnie zaraz stąd wygoni albo zaraz zaatakuje. Ale nie miałem gdzie uciekać. Odwróciłem się, aby ją zobaczyć. Była to siwa, wysoka i ładna klacz. Patrzyła na mnie z ciekawością. Spojrzałem na nią bojaźliwie. Nie wiedziałem kim jest. Odwróciłem szybko wzrok i spojrzałem się w niebo.
-Nic? - uśmiechnęła się lekko - Kim jesteś?
-Flamenco - odparłem, próbując maskując strach dumą. Podniosłem dumnie łeb, mimo strachu. Niech nie myśli, że gada z tchórzem.
-Ładne imię - gdy powiedziała taki komplement poczułem ciepło w sercu.
Nigdy czegoś takiego nie czułem.
-A ty? - spytałem, tak jakby od niechcenia.
Primawera? :3
Flamenco
Imię: Flamenco
Płeć: Ogier
Wiek: 4 lata
Charakter: Do przodu zawsze idzie z uniesioną głową. Nie jest to powodem dumy, jednak jego wewnętrznego optymizmu przez którymi nie zamartwia się tym co było. Jednak nie należy do typu 'wiecznych źrebaków'. Ma w sobie sporo powagi, odpowiedzialności i pewności w tym co robi. Życie go nieźle doświadczyło, więc o przeszłości mówi niewiele. Zawsze był i jest samotny, przez co nie potrafi normalnie z kimś gadać. Boi się miłości, wierzy, że ona jest, jednak ona jeszcze w jego życiu się nie pojawiła. Jest spokojnym, opanowanym ale i asertywnym koniem. Nie cechuje się ciekawością. Zazwyczaj wszyscy sądzą, że on jest uparty, zawzięty i obojętny. Co do tej ostatniej cechy nie jest to prawdą. Ma uczucia, ale niezwykle rzadko je ukazuje...
Stanowisko: Wojownik
Moc: Potrafi zamieniać się w różne zwierzęta
Partner: Boi się miłości. Nigdy jej nie spotkał w swoim życiu, więc nie wie, czym jest.
Historia: Gdzieś w Hiszpanii z rodu ''Ognistych'' narodził się Flamenco. Ale od początku nie było dobrze. Nie tylko urodzenie się w danym rodzie dawało przepustkę do bycia w nim, ale i charakter. Trzeba było być agresywnym, bezwzględnym i bezlitosnym mordercą albo wojownikiem. Tego jednak nie chciał Flamenco. Buntował się. I tak jako roczniak obrywał od innych. Nadal walczył. A oni z nim. Tępili go, szantażowali, grozili, obrzucali wyzwiskami... Nawet zabili jego matkę. Zabili całą rodzinę. I najmłodszą siostrzyczkę Skorę też. Wszystkim, prócz ojca, który nie miał serca i był agresywnym władcą. Flamenco z dobrym sercem został sam... Przez następne lata zatracił swoje dobre cechy charakteru. Stał się dumnym, aczkolwiek chłodnym i oschłym koniem. W końcu się stamtąd uwolnił i zaczął wędrować. W końcu dotarł tutaj.
Na howrse: Again
Od Vaniilii - CD River'a
Kiedy River upadł na ziemię nieprzytomny od razy podbiegłam do niego. Był cały pokaleczony. Nie było miejsca gdzie bym mogła go dotknąć nie wywołując bólu. Zdesperowana położyłam mu głowę na policzku i zaczęłam go uleczać. Same obrażenia zewnętrzne były okropne, ale to co zobaczyłam w środku było przerażające. Jedna z kości przebiła płuco do , którego wlewała się krew. Żyły były porozrywane. Leczenie takich obrażeń powinno mi zająć co najmniej trzy dni. Ale teraz nie mogłam sobie pozwolić na taki luksus, przy takich obrażeniach liczyła się każda minuta. Zajęłam się najgorszymi ranami. Ich uleczenie pożarło mi całą energię, ale teraz River miał większe szanse na przeżycie. Ogier ocknął się i zaczął się miotać.
- Uspokój się! - Warknęłam. Ogier spojrzał na mnie pytająco.
( River?)
- Uspokój się! - Warknęłam. Ogier spojrzał na mnie pytająco.
( River?)
Od Vaniilii - CD Alex'a
- Pesymistka ze mnie?! - Fuknęłam. - Nie jestem pesymistka tylko optymistką!
- Hah, mów sobie co chcesz. - Uśmiechnął się Alex.
- To dobrze... A teraz zbierajmy się.
- Dobra tylko, musimy zostawić tutaj wilki. - Mruknął ogier i uklęknął żeby wilczyca mogła spokojnie zejść. Zrobiłam to samo a mój wilk zeskoczył ze mnie i puścił moje włosy. Fuu.. Były całe w ślinie. Przeszedł mnie dreszcz.
- To... Co idziemy? - Spytałam i odgarnęłam obślinione włosy.
- Tak, tylko się pożegnam. - Odpowiedział Alex i trącił pyskiem wilki.
- Chodźmy już. Ja naprawdę mam dosyć przygód. - Mruknęłam i spojrzałam na ogiera. Ten odwrócił łeb i uśmiechnął się.
( Alex?)
- Hah, mów sobie co chcesz. - Uśmiechnął się Alex.
- To dobrze... A teraz zbierajmy się.
- Dobra tylko, musimy zostawić tutaj wilki. - Mruknął ogier i uklęknął żeby wilczyca mogła spokojnie zejść. Zrobiłam to samo a mój wilk zeskoczył ze mnie i puścił moje włosy. Fuu.. Były całe w ślinie. Przeszedł mnie dreszcz.
- To... Co idziemy? - Spytałam i odgarnęłam obślinione włosy.
- Tak, tylko się pożegnam. - Odpowiedział Alex i trącił pyskiem wilki.
- Chodźmy już. Ja naprawdę mam dosyć przygód. - Mruknęłam i spojrzałam na ogiera. Ten odwrócił łeb i uśmiechnął się.
( Alex?)
czwartek, 8 maja 2014
Uwaga...
Ostatnio na blogu NIC się nie dzieje. Nic się nie rusza. Albo się to ruszy, albo zamknę stado.
A więc co wolicie?
Zamknięte stado czy aktywne stado?
Wybór należy do was.
Jeśli do 14 maja nie pojawi tu się więcej niż 14 opowiadań stado zostanie zamknięte. Taką wiadomość roześlę wszystkim osobom należącym do stada na howrse.
A więc co wolicie?
Zamknięte stado czy aktywne stado?
Wybór należy do was.
Jeśli do 14 maja nie pojawi tu się więcej niż 14 opowiadań stado zostanie zamknięte. Taką wiadomość roześlę wszystkim osobom należącym do stada na howrse.
niedziela, 4 maja 2014
Od Rivera - CD Vaniilii
Jak chcesz to idź...- Byłem rozgoryczony poszedłem w drugą stronę a Vanii została i się patrzyła jak odchodzę nagle jakiś koń łaciaty był stał dęba przy Vanii a ona biedna stała jak przykuta do ziemi. Żuciłem się do szaleńczego cwału.
-Vaniilia, uciekaj ! Uciekaj !- Odbiegła z parę metrów dalej...
-Co chcesz się bić ?- Po co się pytasz nieznajomy? Zadałem sobie pytanie po bardzo długiej walce ten ogier leżał cały we krwi.. Nie żył ... Podbiegłem do Vaniili
-Nic, Ci nie jest ?
-Nie, a Tobie- Po tych słowach upadłem i byłem nieprzytomny...
Vaniilia co było ze mną ?
-Vaniilia, uciekaj ! Uciekaj !- Odbiegła z parę metrów dalej...
-Co chcesz się bić ?- Po co się pytasz nieznajomy? Zadałem sobie pytanie po bardzo długiej walce ten ogier leżał cały we krwi.. Nie żył ... Podbiegłem do Vaniili
-Nic, Ci nie jest ?
-Nie, a Tobie- Po tych słowach upadłem i byłem nieprzytomny...
Vaniilia co było ze mną ?
Od Catona - CD Aschley
Kilka dni temu dołączyłem do stada, oczywiście z moim wrodzonym rozbieganiem zdążyłem wszystkich poznać. Teraz spacerowałem cały oklejony błotem po lasach Mglistego Zakątku. Cóż... Wpadłem w bagno zakryte roślinami i gdy się z niego wygrzebałem to byłem cały wybrudzony. Nie miałem gdzie się zbytnio wytarzać, więc chodziłem brudny jak źrebak. Nagle dostrzegłem coś połyskującego. Podszedłem do tego ostrożnie i szturchnąłem to chrapami. Zadzwoniło cichutko.
Zamyśliłem się - kto mógł dać tutaj coś tak niepozornego i uroczego?
Chwyciłem dzwoneczek w zęby i potrząsnąłem nim mocniej, rozdyngotał się głośniej. Nagle obok mnie rozległ się szelest, jakby coś upadło na ziemię. Obejrzałem się i dostrzegłem gniadą klacz. Potrząsnęła grzywą. Skąd się tutaj wzięła? Spojrzałem w górę. Był to stromy szczyt. Przyjrzała się mi uważnie.
- Witaj czarodziejko z księżyca - uśmiechnąłem się.
- Jakiego tam księżyca i jaka czarodziejko - zachichotała - jestem Aschley.
- Miło mi, Caton. - Pokiwałem głową. - Należysz do naszego stada?
- Tak, od kilku dni.
- Ja też. - Podskoczyłem miło w górę. - Jak to zrobiłaś?
- Ale że co?
- No przed chwilą cię nie było, teraz jesteś... - wytłumaczyłem.
- Maaagia - przeciągnęła śmiejąc się.
- Naprawdę?
- Nie, na niby. - Uśmiechnęła się. - Strasznie się umorusałeś - stwierdziła.
- Troszkę. - Odparłem grzecznie i potrząsnąłem szyją. Grudka ziemi odkleiła się od mojej grzywy i spadła na ziemię.
- Mam pomysł, poczekaj chwilkę, dobrze? - Powiedziała znienacka.
Zmarszczyłem brwi, ale przytaknąłem. W mgnieniu oka jej nie było.
Nagle coś chłodnego spadło mi na grzbiet. Wierzgnąłem zdziwiony i zarżałem. Znów śmiech klaczy niósł się po lesie, ale nigdzie jej nie widziałem. Zatrzymałem się i spojrzałem w górę... ona latała! Otwarłem pysk ze zdumienia.
- No, jak teraz wejdziesz do jeziora będziesz błyszczał!
Obejrzałem się, całe błoto zeszło z mojego futra i zostały na nim tylko brązowe smugi.
- Jesteś niesamowita - pokiwałem łbem i wytarzałem w trawie. - Co na mnie wylałaś?
- Eliksir - przyznała - dzięki niemu schodzą nawet najtrwalsze plamy, na przykład od smoły albo ropy.
- Skąd masz coś takiego?
- Sama zrobiłam - uśmiechnęła się figlarnie - chodź nad wodę - zawołała i pogalopowała w powietrzu. Co miałem zrobić? Puściłem się za nią cwałem.
Aschley, co dalej?
Zamyśliłem się - kto mógł dać tutaj coś tak niepozornego i uroczego?
Chwyciłem dzwoneczek w zęby i potrząsnąłem nim mocniej, rozdyngotał się głośniej. Nagle obok mnie rozległ się szelest, jakby coś upadło na ziemię. Obejrzałem się i dostrzegłem gniadą klacz. Potrząsnęła grzywą. Skąd się tutaj wzięła? Spojrzałem w górę. Był to stromy szczyt. Przyjrzała się mi uważnie.
- Witaj czarodziejko z księżyca - uśmiechnąłem się.
- Jakiego tam księżyca i jaka czarodziejko - zachichotała - jestem Aschley.
- Miło mi, Caton. - Pokiwałem głową. - Należysz do naszego stada?
- Tak, od kilku dni.
- Ja też. - Podskoczyłem miło w górę. - Jak to zrobiłaś?
- Ale że co?
- No przed chwilą cię nie było, teraz jesteś... - wytłumaczyłem.
- Maaagia - przeciągnęła śmiejąc się.
- Naprawdę?
- Nie, na niby. - Uśmiechnęła się. - Strasznie się umorusałeś - stwierdziła.
- Troszkę. - Odparłem grzecznie i potrząsnąłem szyją. Grudka ziemi odkleiła się od mojej grzywy i spadła na ziemię.
- Mam pomysł, poczekaj chwilkę, dobrze? - Powiedziała znienacka.
Zmarszczyłem brwi, ale przytaknąłem. W mgnieniu oka jej nie było.
Nagle coś chłodnego spadło mi na grzbiet. Wierzgnąłem zdziwiony i zarżałem. Znów śmiech klaczy niósł się po lesie, ale nigdzie jej nie widziałem. Zatrzymałem się i spojrzałem w górę... ona latała! Otwarłem pysk ze zdumienia.
- No, jak teraz wejdziesz do jeziora będziesz błyszczał!
Obejrzałem się, całe błoto zeszło z mojego futra i zostały na nim tylko brązowe smugi.
- Jesteś niesamowita - pokiwałem łbem i wytarzałem w trawie. - Co na mnie wylałaś?
- Eliksir - przyznała - dzięki niemu schodzą nawet najtrwalsze plamy, na przykład od smoły albo ropy.
- Skąd masz coś takiego?
- Sama zrobiłam - uśmiechnęła się figlarnie - chodź nad wodę - zawołała i pogalopowała w powietrzu. Co miałem zrobić? Puściłem się za nią cwałem.
Aschley, co dalej?
środa, 30 kwietnia 2014
Od Vaniilii - CD Rivera
Pytanie Rivera totalnie mnie zaskoczyło. Nie byłam przygotowana na takie coś.
- River...- Zaczęłam. - Ja cię prawie nie znam. Nie wiem czy mogę ci ufać.
- Możesz mi ufać.
- Mhm, po za tym muszę się czuć z tobą bezpieczna i poczuć cokolwiek do ciebie.
- A coś czujesz do mnie? - Spytał ogier i spojrzał mi w oczy.
- Czuję to że cię lubię nic więcej. - Szepnęłam i skuliłam uszy. Odwróciłam się od ogiera i spojrzałam na wodę, chwilę zastanawiałam się nad słowami, które wypowiedziałam.
- Idziemy już? - Spytałam.
(River?)
- River...- Zaczęłam. - Ja cię prawie nie znam. Nie wiem czy mogę ci ufać.
- Możesz mi ufać.
- Mhm, po za tym muszę się czuć z tobą bezpieczna i poczuć cokolwiek do ciebie.
- A coś czujesz do mnie? - Spytał ogier i spojrzał mi w oczy.
- Czuję to że cię lubię nic więcej. - Szepnęłam i skuliłam uszy. Odwróciłam się od ogiera i spojrzałam na wodę, chwilę zastanawiałam się nad słowami, które wypowiedziałam.
- Idziemy już? - Spytałam.
(River?)
Od Aschley
w stadzie w którym się urodziłam)
Stanęłam z dumą na wzgórzu wpatrując się w moje stado. Uważano mnie za dziwaczkę bo robię jakieś wywary. To była moja pasja. Tworzenie coś z różnych roślin. Potrafiłam nawet zrobić eliksir który ożywiał lub leczył rany. Jednak to nie robiło na nich wrażenia. Moja koleżanka Mira przetestowała wywar uzdrawiający kiedy ją miała złamaną nogę. Z nią mogłam się tylko dogadać choć nie miała tych pasji. Spojrzałam w dół, na w górę próbował się wspiąć przywódca naszego stada. Obok nie stała klacz alfa oraz jej młode które były w moim wieku(2 latach) Dorosły ogier próbował się dostać tam gdzie ja, ale to było nie możliwe. Góry była taka stroma że kot który wczepiał by swoje pazury nie zdołał by tu wejść. Ja dostałam się bo zrobiłam eliksir latania i podleciałam.
-Jak się tam dostałaś?- spytał z nutką zdenerwowania ogier alfa po stu próbach dostania się na górę.
-Zrobiłam eliksir latania i tu wleciałam-oświadczył i podniosłam dumnie łeb a moja grzywa podleciała tu góry.
-Maż przecież zakaz ich robienie!-krzyknął- Trzeba wprowadzić jakieś zasady- dodał ściszając głos. Przewróciłam oczami.
-Zejdź z tej góry i ani mi się waż robić jakieś eliksiry- dokończył i otworzył szeroko pysk, wiedział co zrobię. Skoczę choć ta góra była strasznie wysoka
-Nie próbuj!- wrzasnął a wszystkie konie zwróciły oczy na mnie. Wzięłam wdech, przygotowałam się i..............skoczyłam. Oczywiście wylądowałam bez ran. Zrobiłam eliksir na całą dobę i jak się skaleczę to nie będę miała blizny.
-Proszę, nie użyłam eliksiru- oświadczyłam-,,No chyba że ten dzięki któremu się nie skaleczyłam''- powiedziałam w myślach.
-Matko mogłaś się zabić!- wybiegła moja matka pośród tłumu.
-Ale się nie zabiłam- odparłam i pobiegłam do mojej kryjówki. Mam już dość ich zakazów. Pokaże im coś, po czym na pewno mnie zapamiętają. Myślałam chwile, wiem przeskoczę największy kanion(u nas) Jutro rano. Położyłam się spać. W nocy miałam jakiś sen, że stanie się coś strasznego. Stanęłam z samego rana i byłam gotowa do skoku. Kiedy wszyscy wstali i zauważyli mnie przed kanionem wiedzieli o co chodzi. Przygotowałam się, zrobiłam rozpęd i wyskoczyłam..........moje przednie kopyta wylądowały na ziemi a tylne zwisały w powietrzu, Udało mi się wspiąć na ziemię. Zeszłam do nich. Nie usłyszałam żadnej pochwały. Parę słów o mnie ale dalej nie słuchałam bo poszłam do chatki w środku lasu. Miała ona trudny dostęp. Dla mnie łatwy jakby przebiegnięcie jednego metra od krzaka do krzaka. Dla innych do skok z samolotu z kosmosu bez spadochronu. Dzień minął więc poszłam spać. Gdy się obudziłam i doszłam do stada zobaczyłam tablicę ogłoszeniową. Był tam regulamin co mamy robić, a co nie. Czyli wszystko o mnie, czego mam nie robić(wszystkiego co robię) a co mam robić( to co robią przeciętne konie)
Kiedy ujrzałam Nevil'a, syna alfy podbiegłam do niego.
-Odchodzę- powiedziałam wprost.
-Czemu?- zapytał.
-Temu bo zasady, to co ja mam niby robić?- spytałam. Westchnął
-Skoro odchodzisz, to muszę coś ci wyznać......-zaczął. Nigdy nie lubiłam takiego początku.
-Co takiego?
-Ja...się w tobie zakochałem- powiedział. Stałam jak wryta. Nic nie odpowiedziałam. Trochę mi się podobał, z charakteru. Ale za nim zdążyłam coś powiedzieć pobiegł. Spojrzałam w las. Czas iść. Myślałam o słowach Nevil'a. Wychodziłam z lasu aż nagle poczułam linę na swojej szyi.
-Złapana- powiedział pewien mężczyzna- Teraz macie mi ją oswoić- dodał i odbiegł na karym ogierze. Wyrywałam się ludziom którzy trzymali mnie za linę. Ale oni wpakowali mnie do przyczepy. Stawałam dęba i dużo innych rzeczy ale to nic nie dało.
(po roku)
Nie udało im się mnie oswoić a ja uciekłam. Pogalopowałam przed siebie i ujrzałam cudną siwą klacz.
- Witaj- powiedziałam pewna siebie a ona zdała sobie sprawę z mojego towarzystwa.
-Witaj, jestem Primawera- przywitała się-Co cię tu sprowadza?- spytała.
-Jestem Aschley i szukam stada- odpowiedziałam a w jej oku pojawiła się iskra.
-Stada?-powtórzyła- Ja posiadam stado, chciałabyś dołączyć?- zapytała ponownie. Uśmiechnęłam się i przytaknęła. Opowiedziała mi o terenach. Potem poszła a ja doszłam do Mglistego Zakątku. Miałam nadzieje że coś mnie zaatakuje, jakiejś przygody. Nic się takiego jednak nie wydarzyło. Następnie zobaczyłam strasznie wysoką górę i stromą że nie da się wejść. Koń który nie lata to nie da rady. Zrobiłam eliksir latania i podleciałam do góry. Zrobiłam chatkę w której zamieszkałam. Była duża. Tam będę robiła eliksiry. Ponieważ wejście jest tu nie możliwe, będę miała spokój. Przyczepiłam dzwonek na końcu liny. Jeśli ktoś będzie chciał mnie odwiedzić to niech potrząśnie liną a dzwonek zacznie dzwonić. Zaczęłam robić zapas różnych eliksirów gdy nagle usłyszałam dzwonek. Zeskoczyłam z góry. Koń który stał na dole gapił się na mnie jakbym zeskoczyła z księżyca a nie z wysokiej i stromej góry. Co prawda w jego oczach kryło się jeszcze pytanie jak się tam dostałam.
Dla chętnych do dokończenie
Stanęłam z dumą na wzgórzu wpatrując się w moje stado. Uważano mnie za dziwaczkę bo robię jakieś wywary. To była moja pasja. Tworzenie coś z różnych roślin. Potrafiłam nawet zrobić eliksir który ożywiał lub leczył rany. Jednak to nie robiło na nich wrażenia. Moja koleżanka Mira przetestowała wywar uzdrawiający kiedy ją miała złamaną nogę. Z nią mogłam się tylko dogadać choć nie miała tych pasji. Spojrzałam w dół, na w górę próbował się wspiąć przywódca naszego stada. Obok nie stała klacz alfa oraz jej młode które były w moim wieku(2 latach) Dorosły ogier próbował się dostać tam gdzie ja, ale to było nie możliwe. Góry była taka stroma że kot który wczepiał by swoje pazury nie zdołał by tu wejść. Ja dostałam się bo zrobiłam eliksir latania i podleciałam.
-Jak się tam dostałaś?- spytał z nutką zdenerwowania ogier alfa po stu próbach dostania się na górę.
-Zrobiłam eliksir latania i tu wleciałam-oświadczył i podniosłam dumnie łeb a moja grzywa podleciała tu góry.
-Maż przecież zakaz ich robienie!-krzyknął- Trzeba wprowadzić jakieś zasady- dodał ściszając głos. Przewróciłam oczami.
-Zejdź z tej góry i ani mi się waż robić jakieś eliksiry- dokończył i otworzył szeroko pysk, wiedział co zrobię. Skoczę choć ta góra była strasznie wysoka
-Nie próbuj!- wrzasnął a wszystkie konie zwróciły oczy na mnie. Wzięłam wdech, przygotowałam się i..............skoczyłam. Oczywiście wylądowałam bez ran. Zrobiłam eliksir na całą dobę i jak się skaleczę to nie będę miała blizny.
-Proszę, nie użyłam eliksiru- oświadczyłam-,,No chyba że ten dzięki któremu się nie skaleczyłam''- powiedziałam w myślach.
-Matko mogłaś się zabić!- wybiegła moja matka pośród tłumu.
-Ale się nie zabiłam- odparłam i pobiegłam do mojej kryjówki. Mam już dość ich zakazów. Pokaże im coś, po czym na pewno mnie zapamiętają. Myślałam chwile, wiem przeskoczę największy kanion(u nas) Jutro rano. Położyłam się spać. W nocy miałam jakiś sen, że stanie się coś strasznego. Stanęłam z samego rana i byłam gotowa do skoku. Kiedy wszyscy wstali i zauważyli mnie przed kanionem wiedzieli o co chodzi. Przygotowałam się, zrobiłam rozpęd i wyskoczyłam..........moje przednie kopyta wylądowały na ziemi a tylne zwisały w powietrzu, Udało mi się wspiąć na ziemię. Zeszłam do nich. Nie usłyszałam żadnej pochwały. Parę słów o mnie ale dalej nie słuchałam bo poszłam do chatki w środku lasu. Miała ona trudny dostęp. Dla mnie łatwy jakby przebiegnięcie jednego metra od krzaka do krzaka. Dla innych do skok z samolotu z kosmosu bez spadochronu. Dzień minął więc poszłam spać. Gdy się obudziłam i doszłam do stada zobaczyłam tablicę ogłoszeniową. Był tam regulamin co mamy robić, a co nie. Czyli wszystko o mnie, czego mam nie robić(wszystkiego co robię) a co mam robić( to co robią przeciętne konie)
Kiedy ujrzałam Nevil'a, syna alfy podbiegłam do niego.
-Odchodzę- powiedziałam wprost.
-Czemu?- zapytał.
-Temu bo zasady, to co ja mam niby robić?- spytałam. Westchnął
-Skoro odchodzisz, to muszę coś ci wyznać......-zaczął. Nigdy nie lubiłam takiego początku.
-Co takiego?
-Ja...się w tobie zakochałem- powiedział. Stałam jak wryta. Nic nie odpowiedziałam. Trochę mi się podobał, z charakteru. Ale za nim zdążyłam coś powiedzieć pobiegł. Spojrzałam w las. Czas iść. Myślałam o słowach Nevil'a. Wychodziłam z lasu aż nagle poczułam linę na swojej szyi.
-Złapana- powiedział pewien mężczyzna- Teraz macie mi ją oswoić- dodał i odbiegł na karym ogierze. Wyrywałam się ludziom którzy trzymali mnie za linę. Ale oni wpakowali mnie do przyczepy. Stawałam dęba i dużo innych rzeczy ale to nic nie dało.
(po roku)
Nie udało im się mnie oswoić a ja uciekłam. Pogalopowałam przed siebie i ujrzałam cudną siwą klacz.
- Witaj- powiedziałam pewna siebie a ona zdała sobie sprawę z mojego towarzystwa.
-Witaj, jestem Primawera- przywitała się-Co cię tu sprowadza?- spytała.
-Jestem Aschley i szukam stada- odpowiedziałam a w jej oku pojawiła się iskra.
-Stada?-powtórzyła- Ja posiadam stado, chciałabyś dołączyć?- zapytała ponownie. Uśmiechnęłam się i przytaknęła. Opowiedziała mi o terenach. Potem poszła a ja doszłam do Mglistego Zakątku. Miałam nadzieje że coś mnie zaatakuje, jakiejś przygody. Nic się takiego jednak nie wydarzyło. Następnie zobaczyłam strasznie wysoką górę i stromą że nie da się wejść. Koń który nie lata to nie da rady. Zrobiłam eliksir latania i podleciałam do góry. Zrobiłam chatkę w której zamieszkałam. Była duża. Tam będę robiła eliksiry. Ponieważ wejście jest tu nie możliwe, będę miała spokój. Przyczepiłam dzwonek na końcu liny. Jeśli ktoś będzie chciał mnie odwiedzić to niech potrząśnie liną a dzwonek zacznie dzwonić. Zaczęłam robić zapas różnych eliksirów gdy nagle usłyszałam dzwonek. Zeskoczyłam z góry. Koń który stał na dole gapił się na mnie jakbym zeskoczyła z księżyca a nie z wysokiej i stromej góry. Co prawda w jego oczach kryło się jeszcze pytanie jak się tam dostałam.
Dla chętnych do dokończenie
Subskrybuj:
Posty (Atom)