-A może szanowny pan Flamenco zechciałby zobaczyć teraz tereny stada, do jakiego właśnie dołączył? - spytałam z uśmiechem, mówiąc nadal delikatnie i spokojnie. Nie chciałam go wystraszyć ani nic. Ale był bardzo nieufny. W sumie mi to nie przeszkadzało. Spotyka się różne konie, jedne cichsze, drugie chętnie do pogaduszek a trzecie chcą być tylko same.
-Sam nie wiem... Czy to nie.... - wahał się, nie był pewny co odpowiedzieć.
-Żaden problem! - zawołałam dosyć gwałtownie. Cofnął się parę kroków i zmierzył mnie spojrzeniem. Nie był pewny, czy jestem bezpieczna.
-Spokojnie, nie martw się. - powiedziałam uspokajająco
W jego oczach zabłysnęła lekka złość. Zarzucił głową i odparł, patrząc na mnie trochę zdenerwowany:
-Nie martwię się ani się Ciebie nie boję
-To czemu ciągle wyglądasz jakbyś widział ducha? - wymsknęło mi się całkowicie mimowolnie.
Flamenco? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz