Jak chcesz to idź...- Byłem rozgoryczony poszedłem w drugą stronę a Vanii została i się patrzyła jak odchodzę nagle jakiś koń łaciaty był stał dęba przy Vanii a ona biedna stała jak przykuta do ziemi. Żuciłem się do szaleńczego cwału.
-Vaniilia, uciekaj ! Uciekaj !- Odbiegła z parę metrów dalej...
-Co chcesz się bić ?- Po co się pytasz nieznajomy? Zadałem sobie pytanie po bardzo długiej walce ten ogier leżał cały we krwi.. Nie żył ... Podbiegłem do Vaniili
-Nic, Ci nie jest ?
-Nie, a Tobie- Po tych słowach upadłem i byłem nieprzytomny...
Vaniilia co było ze mną ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz