-Nikt Cię tutaj nie zagryzie, spokojnie - starałam się go uspokoić. Rzucił mi nerwowe spojrzenie. Widocznie zdziwił się, że zdążyłam wyczytać z jego oczu jak bardzo się mnie boi.
-Ale ja się nie boję - zarzucił łbem do góry i okręcił pyskiem w powietrzu. Uśmiechnęłam się znowu przyjaźnie. Nagle nasze oczy spotkały się. Jego czarne, lśniące oczy zetknęły się z moimi ciemnymi. Trwało to chwilę, jednak poczułam jakby minęły godziny. W końcu odwrócił wzrok.
-Jest tu jakieś stado? - odchrząknął, by przerwać tą długą i niemiłosierną ciszę, jaka wokół nas zapanowała.
-Tak - kiwnęłam głową - Ja prowadzę stado Wiosny. Jak chcesz możesz dołączyć - zaproponowałam mu.
Flamenco? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz