wtorek, 3 czerwca 2014

Od Antary

Klacz znienawidzona przez wszystkich, osamotniona do granic możliwości i śmiertelnie przerażona wizją nadchodzącego jutra, a co za tym idzie, koniecznością ponownego zmagania się z problemami. Jednym słowem- ja. Choć dla ścisłości, taka byłam dawna ja. Obecna Antara nie jest już tym samym zagubionym i przerażonym wszystkim dookoła źrebakiem, tylko silną i pewną siebie klaczą, chociaż jedna rzecz ciągle nie uległa zmianie- nadal jest sama i nieprędko zanosi się na zmianę... 
No cóż, mogę mieć tysiące kolegów i jeszcze więcej znajomych, ale jednocześnie niekoniecznie muszę przestać być osamotniona. Bo taka już jestem, nie ufam pierwszej lepszej osobie. Dlaczego tu dołączyłam? Tu, do Stada Wiosny? Właśnie dlatego. Dlatego, żeby w końcu udowodnić samej sobie, że nie jestem słaba. Że jestem kimś, co niegdyś tak usilnie starano się ze mnie wypłukać... Głównie próbowano zatracić we mnie poczucie własnej wartości, co poniekąd się udało.
Stado okazało się niezbyt liczne, raptem dziewięć koni, nie licząc mnie. Mimo wszystko miało w sobie "to coś", co sprawiło, że od teraz mogę nazywać to miejsce swoim domem. W końcu pojawił się w moim życiu stały ląd...
Idąc, sama właściwie nie wiem dokąd, natknęłam się na ogiera. Tego samego, który mnie tu przyjął. Stał nieco dalej ode mnie, wyraźnie zamyślony. Minę miał nietęgą, właściwie przypominał poniekąd zagubionego źrebaka. A przynajmniej tak mi się zdawało.
No dalej Antara, udowodnij, że na coś cię jednak stać! Pokaż, że te cztery lata samotności nie wpłynęły na ciebie aż tak bardzo... Podejdź do niego i porozmawiaj. Podejdź do kogokolwiek! 
Wzięłam więc głęboki wdech i niepewnie ruszyłam w stronę alfy. W zasadzie i tak nie mam nic do stracenia, więc czemuż by nie?
-Cześć...-przywitałam się, wciąż nie do końca przekonana o słuszności swojego pomysłu.

Flamenco?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz