środa, 14 maja 2014

Od Li

Zawsze uwarzałem że początki są najtrudniejsze. Trudno jest mi się odnaleźć w stadzie, trudno jest mi (jak na razie) zaprzyjaźnić z kimś. A najtrudniej jest mi zacząć opowiadać. 
Pasłem się samotnie na uboczu, gdy do moich chrap doszedł piękny zapach wanilii. Szybko podniosłem łeb i spojrzałem podejrzliwie na trawę. To było niemożliwe żeby waniliia tutaj rosła, rozejrzałem się dookoła i nie zauwarzyłem nigdzie lian tej rośliny. Za to dostrzegłem siwą klacz z lekko kremową grzywą, która pasła się niopodal mnie. Dosyć długo wpatrywałem się w nieznajomą, nagle podniosła głowę i spojrzała się na mnie. Na jej ciemnym pysku pojawił się uśmiech, odwzajemniłem go i powoli ruszyłem w stronę klaczy. Gdy byłem blisko niej znów poczułem zapach wanilii tym razem był silniejszy. 
- Hej - zacząłem - nazywam się Li. 
- Jestem Vaniilia. - Odparła jedwabisytm głosem. Poczułem że miekkną mi kolana. 
- Ładne imię. Od dawna jesteś w stadzie? 
- Tak. - Odpwiedziała klacz i uśmichnęła się. - Nigdy cię tutaj nie widziałam. 
- Nie dziwię ci się. - Murknąłem. - Chciałabyś się gdzieś ze mną przejść? 


Vaniilia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz