poniedziałek, 9 czerwca 2014

Od Flamenco - CD Antary

Chwilkę się zamyśliłem, przeanalizowałem w pamięci po raz kolejny tereny stada, by dowiedzieć się który miała na myśli Antara. W końcu udało się ruszyć głową i już wiem, o czym mogła mówić.
-Z tego co zrozumiałem, mówisz chyba o Mglistym Zakątku. W sumie, też najbardziej lubię to miejsce - zacząłem mówić, nieco bardziej ożywiony - Tylko, że trzeba tam nieco uważać. Miejsce tylko wydaje się być spokojne, jednakże, lubią się w nim czaić różnorakie niebezpieczeństwa. Ale na razie, nie spotkałem tam żadnych niebezpiecznym stworzeń, więc nie wiem. Tylko Primawera mnie ostrzegała - znowu się zamyśliłem, na myśl o Niej, klaczy, która pozwoliła mi się przełamać. 
-Primawera? - zdziwiła się nieco Antara
-Klacz alfa, albo bardziej była przywódczyni stada. - uzupełniłem szybko moją wypowiedź, widząc, że mogła być lekko niezrozumiała.


Antara?

Od Ahen'a

Więc..tak. Co tu mogę powiedzieć. Primawera jest teraz gdzieś daleko. Ale nawet nie mogę o tym myśleć. Dziwne coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz w życiu. Przynajmniej dotrzymam obietnicy i w najbliższym czasie nikomu nie będę czytać w myślach. Nie ważne szkoda mi tylko że moi przyjaciele odeszli. Zacząłem kłusować w stronę Flamenco w ważnej sprawie. Chciałem z nim o czymś porozmawiać. Widziałem go pod drzewem. Był tam też inny koń. Podgalopowałem
-Flamenco chciałbym z tobą o czymś pomówić
-Dobrze, ale najpierw może poznasz nową klacz? To Antara
-Miło mi -powiedziałem i zacząłem myśleć. : " Pewnie jest spokojna i niesmiała gdyż unika kontaktu wzrokowego. Ahen opanuj sie miałeś już nie odgadywac innych!" -Jestem Ahen. Skąd przybyłaś?

Antara?

środa, 4 czerwca 2014

Od Antary - CD Flamenco

Ciekawość wręcz trawiła mnie od wewnątrz ilekroć tylko powtórzyłam w myślach ostatnie słowa Flamenco... Skrzywiłam się lekko, czując wzbierającą we mnie niechęć do dawnej alfy... Żeby tak zostawić stado i sobie po prostu odejść? Co z niej za przywódczyni?!
Ponownie skarciłam się w myślach.
Antara, znowu oceniasz po pozorach, opanuj się!
-Rozumiem.-odparłam, żeby jakoś przerwać ciszę, choć niewiele to miało wspólnego z tym, co rzeczywiście w tym momencie myślałam, bo prawdę mówiąc nie rozumiałam nic. Nie zmienia to jednak faktu, że ogier ewidentnie nie chce o tym rozmawiać, a więc postanowiłam, że zmuszać go nie będę.
-Ładne tu macie tereny...-zagadnęłam, zmieniając temat, a może i nawet po cichu licząc na to, że dzięki temu ogier nieco się przełamie. -W zasadzie nie znam ich z nazw, ale i tak mi się podobają, zwłaszcza ten hmmm... wiecznie zamglony las. Wybacz, nie wiem jak się naprawdę nazywa, ale ma w sobie coś... niezwykłego.

Flamenco?

wtorek, 3 czerwca 2014

Od Flamenco - CD Antary

Co to za pytanie...
Na takie rzeczy nie znosiłem opowiadać. To przywiewało mi na myśl Primawerę, byłą alfę tego stada. Drogą mi przyjaciółkę, chociaż spędziłem z nią zaledwie parę dni. Jednak pozwoliła mi się otworzyć. Jednak jak widać taki byłem tylko dla niej - nie mogłem się przemóc co do innych koni. 
Co to za alfa, który nie potrafi gadać z innymi? Nijaki, dziwny, bezużyteczny.
-Ja właściwie alfą jestem od niedawna - zacząłem trochę niepewnie, po czym dodałem pospiesznie widząc pytające spojrzenie Antary - Wcześniej była tu alfą klacz Primawera, jednakże niedawno powiedziała, że odchodzi. I tak wyszło, że władzę przekazała mi - powiedziałem szybko, jakbym się bał, że zaraz ktoś mnie zje.
Właściwie nie wiedziałem jak to wytłumaczyć. Dlaczego odeszła? Zostawiła swoje stado dla mnie. Dlaczego? Pytam się dlaczego. Jednak nikt nie słyszy. Albo nie wiem. Primawero, wróć!
-Klacz alfa zostawiła tak po prostu swoje stado??? - zdziwiła się Antara. 
-Tak - odparłem cicho - Tak po prostu. 
Znowuż to zapadła irytująca cisza, ale wolałem milczeć.

Antara?

Od Antary - CD Flamenco

-Szczerze powiedziawszy, ja też mam taką nadzieję.-odparłam, teraz już znacznie śmielej.
Co sprawiło, że nagle opuściły mnie wszystkie niepewności? Być może fakt, że ogier również wyglądał na zagubionego. W duchu prychnęłam pogardliwie. Żeby alfa nie potrafił dogadać się z członkami własnego stada... Ledwo o tym pomyślałam, a natychmiast skarciłam samą siebie.
Nie masz podstaw, żeby go tak z marszu osądzać, Antara! Skąd możesz wiedzieć dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej? Pamiętaj, że pozory mylą...
Gwałtownie potrząsnęłam głową, żeby pozbyć się ponurych myśli. Podniosłam wzrok i napotkałam wyczekujące spojrzenie alfy. No tak, to ja zaczęłam rozmowę, a teraz nie mam bladego pojęcia jak ją kontynuować...
-Jak długo prowadzisz to stado?-spytałam i natychmiast pożałowałam swoich słów. To chyba najgorsze pytanie jakie mogłam zadać... Kompletnie bezsensowne i dające niepotrzebną nikomu odpowiedź. Problem tylko w tym, że jakoś nie potrafiłam wymyślić nic kreatywniejszego...
Flamenco?

Od Flamenco - CD Antary

Uniosłem dumnie głowę, by zobaczyć kto jest adresatem tego nieśmiałego ''Cześć'' i przy okazji zorientować się, czy te słowa faktycznie były skierowane do mnie. Ujrzałem karą klacz. Początkowo długi czas w głowie szukałem jej imienia, aż się zorientowałem, że to ta nowa, która niedawno dołączyła do stada. Tylko jakoś imię mi wypadło z tego łba...
Flamenco, nie nadajesz się na alfę, skoro nawet nie umiesz spamiętać imion koni ze swojego stada!
Była alfa popełniła błąd, przekazując mi władzę. Ja temu nie podołam, jestem tego pewny. 
-Cześć - postanowiłem się odezwać, chociaż głos cały mi się trząsł. Nie przywykłem nadal do towarzystwa innych koni. Szczerze, to nadal bałem się innych. Ale nic nie poradzę - jestem alfą i chcąc nie chcąc muszę się porozumiewać z innymi.
Zapadła cisza, co było to przewidzenia. Kompletnie nie miałem pomysłu co teraz powiedzieć. Głupio będzie się przyznać, że nie pamiętam jej imienia.
-Ty jesteś... - starałem sobie przypomnieć, jednak po chwili żałowałem, że się odezwałem. W pamięci pustka, nie pamiętałem. Nie ma to jak się zbłaźnić będąc przywódcą.
-Antara - odpowiedziała pospiesznie, jakby bała się odezwać. Jednakże, głos był dość pewny a sama wyglądała na śmiałą klacz. 
-Ach tak, zapomniałem - powiedziałem cicho - Jak coś, nazywam się Flamenco. Mam nadzieje, że tutaj Ci się spodoba. - dodałem jeszcze
I znowu zapadła cisza. Teraz już nie wiedziałem co powiedzieć.

Antara?

Od River'a - Na zadanie 1

Wybrałem się do lasu aby to po prostu wszystko przemyśleć o mnie o moim życiu. Szłem szłem i myślałem co zrobić, ahhhh jaki jestem głupiiii. A nagle w krzakach coś się poruszyło na prawdę, podszedłem dumnie nastawiy i zobaczyłem tam co ja zobaczyłem? Tak zobaczyłem rannego wilka,była tam ogromna plama krwi o brachu no albo siostro  -Nic Ci nie jest?- tak zapytałem nie wiedziałem co mam zrobić no ale 
-Ty chyba nie wiedzisz no nie ...?!- Warknęła okazło się że to wilczyca...
-Jestem River , a ty?- zapytałem dumnie
-Jestem Ashley, yyy nie widziałam takiego zwierzęcia....-
-Jestem koniem, ogierem a ty wilczycą, co się stało może opowiesz co ?- Zapytałem się aby no zrobić wrażenie.
-No więc, mój były, napadł mnie, gdy dowiedział się że będziemy mieć szczeniaki, wyskoczył na mnie z całym stadem no i moją siostrą, która była teraz z nim. Chciałam walczyć ale moja ciąża na to nie pozwoliła no. Taka moja historia ehhh....- Wzdychała
-Mogę Cię zabrać do bezpieczniejszego miejsca, czyli do mojego stada, może cię uleczą dobra ?-
-No dobra, dobra...- Lekko podniosłem Ashley i wziąłem na kłąb, galopowałem tylko bałem się że pogorszę coś. Dogalopowałem do stada i od razu pobiegłem do Vaniili aby oczywiście uleczyła wilczycę, dobiegłem a Ona po prostu miała ogromne oczy. -Co ty wyprawiasz- spytała z zadrżeniem w głosie
-Chcę abyś ją uleczyły, proszę....-
-Ehh, no dobra połóż ją albo go tam- wskazała miękką trawę
-Ją nazywa się Ashley będzie mieć szczeniaki-
-Aha ok.- Pobiegła do wilczycy i zaczęła ją uleczać. Po 2 godzinach była cała i zdrowa, pobiegła do mnie oczwiście Ashley
-Dziękuje River bez Ciebie to by mnie już nie było-
-Nie ma za co a treraz biegnij do lasu, kiedy będziesz chciała przybiegnij. A może nawet ze swoją rodzinką? Do zobaczenia!.
-Do zobaczenia!!!-
Koniec

Od Antary

Klacz znienawidzona przez wszystkich, osamotniona do granic możliwości i śmiertelnie przerażona wizją nadchodzącego jutra, a co za tym idzie, koniecznością ponownego zmagania się z problemami. Jednym słowem- ja. Choć dla ścisłości, taka byłam dawna ja. Obecna Antara nie jest już tym samym zagubionym i przerażonym wszystkim dookoła źrebakiem, tylko silną i pewną siebie klaczą, chociaż jedna rzecz ciągle nie uległa zmianie- nadal jest sama i nieprędko zanosi się na zmianę... 
No cóż, mogę mieć tysiące kolegów i jeszcze więcej znajomych, ale jednocześnie niekoniecznie muszę przestać być osamotniona. Bo taka już jestem, nie ufam pierwszej lepszej osobie. Dlaczego tu dołączyłam? Tu, do Stada Wiosny? Właśnie dlatego. Dlatego, żeby w końcu udowodnić samej sobie, że nie jestem słaba. Że jestem kimś, co niegdyś tak usilnie starano się ze mnie wypłukać... Głównie próbowano zatracić we mnie poczucie własnej wartości, co poniekąd się udało.
Stado okazało się niezbyt liczne, raptem dziewięć koni, nie licząc mnie. Mimo wszystko miało w sobie "to coś", co sprawiło, że od teraz mogę nazywać to miejsce swoim domem. W końcu pojawił się w moim życiu stały ląd...
Idąc, sama właściwie nie wiem dokąd, natknęłam się na ogiera. Tego samego, który mnie tu przyjął. Stał nieco dalej ode mnie, wyraźnie zamyślony. Minę miał nietęgą, właściwie przypominał poniekąd zagubionego źrebaka. A przynajmniej tak mi się zdawało.
No dalej Antara, udowodnij, że na coś cię jednak stać! Pokaż, że te cztery lata samotności nie wpłynęły na ciebie aż tak bardzo... Podejdź do niego i porozmawiaj. Podejdź do kogokolwiek! 
Wzięłam więc głęboki wdech i niepewnie ruszyłam w stronę alfy. W zasadzie i tak nie mam nic do stracenia, więc czemuż by nie?
-Cześć...-przywitałam się, wciąż nie do końca przekonana o słuszności swojego pomysłu.

Flamenco?

Antara


Imię: Antara
Płeć: klacz
Wiek: 4 lata
Charakter: Charakteru Antary nie da się jednoznacznie określić... Jest niezwykle zmienna, ale prawie zawsze cicha i zamknięta w sobie. Nie należy do osób aroganckich, ale jeżeli ktoś wejdzie jej w paradę- może pokazać swoją drugą, dużo gorszą naturę... Cechuje ją wrażliwość, dla wielu może wydawać się również tajemnicza. Istotną rzeczą jest to, że ma ona duszę wojownika. Nie poddaje się, choć czasem brak jej sił, jest odważna, nieustępliwa i zwyczajnie uparta, a przy tym lojalna i wierna bez względu na wszystko.
Stanowisko: wojowniczka
Moc: Władanie ogniem.
Partner: Nie ma i czy w ogóle szuka?
Historia: Urodziła się daleko stąd. Niechciana i niepotrzebna, choć jednocześnie tak bardzo wyczekiwana... Mimo że jej rodzice byli alfami, Antarę ciężko jest nazwać młodą klaczą alfa... Dlaczego? Z prostego powodu. Jej ojciec był ogierem nieustępliwym i surowym, który kiedyś zapragnął mieć potomka. Niedługo potem na stado gruchnęła wieść: Klacz alfa jest w ciąży! Ojciec Antary chodził dumny jak paw, a w głowie układał wizję idealnego potomka: perliście białego ogiera o muskularnym ciele i silnych, długich nogach. Jego oczekiwania miały jednak niewiele wspólnego z rzeczywistością... Co mu się dostało? Karą, słabiutką klaczkę- całkowite przeciwieństwo tego, czego się spodziewał. Jawnie okazywał niechęć, a chwilami i nienawiść wobec córki, bo przecież jego zdaniem nie tak powinien wyglądać następca alfy... Matka, jak to matka, kochała swoje dziecko, ale nie zmieniało to faktu, że pod naciskiem partnera była niezwykle uległa, więc nie miała zbyt wiele do powiedzenia... Niebawem na świat przyszedł najpierw jeden, a potem drugi brat Antary, obaj dokładnie tacy, jak wymarzył sobie ich ojciec: ogiery o perliście białej sierści, muskularnym ciele i silnych nogach. Odziedziczyli po ojcu również charakter, w tym nienawiść do Antary. Mając dwa i pół roku, klacz uciekła jak najdalej od swojej "rodziny". Choć zawsze uważana była za słabeusza i niezdarę, półtorej roku tułaczki pozwoliło jej nabrać pewności siebie, odwagi, a także masy ciała, mianowicie z kruchej i delikatnej klaczki przeobraziła się w zaciętą i pewną siebie, choć nadal skrytą, wojowniczkę. W końcu dotarła tutaj, do Stada Wiosny i ma nadzieję zostać w nim na zawsze...
Na howrse: Soldier

niedziela, 1 czerwca 2014

Dwa konie odchodzą!

Chyba nic mi nie wyjdzie z ratowania naszego stada. Dziękuję za wsparcie. Ale będę dalej sama walczyć.

W dniu dzisiejszym odchodzą:


Sparta


Vaniilia


Jeśli zechcecie wrócić pamiętajcie, że przyjmę was z otwartymi ramionami.*
*O ile stado jeszcze będzie istniało